Krach szkolnictwa zawodowego od lat już dotyka zakładów. – Tracimy całe miesiące na przygotowanie do pracy absolwentów, którzy w szkole liznęli zaledwie praktyk. Ratujemy się zatrudnianiem 50-letnich mechaników z niezbędnym doświadczeniem, ale to półśrodki – narzeka Ryszard Kardasz, prezes warszawskiego Przemysłowego Centrum Optyki produkującego noktowizory i kamery termowizyjne dla wojska.
Przedsiębiorcy są zgodni: rząd musi zreformować szkolnictwo techniczne. – Warto korzystać z doświadczeń naszych zachodnich sąsiadów. Niemieckie firmy same tworzą programy kształcenia kadr, przemysł nie skąpi na to pieniędzy – mówi Katarzyna Kordoń prezes K&K Selekt, firmy z Rzeszowa zajmującej się rekrutacją zagranicznych specjalistów.
– Przekonaliśmy się, że speców od precyzyjnej obróbki metalu przy produkcji narzędzi chirurgicznych najlepiej przygotować samemu – podkreśla Norbert Feldhaus, członek zarządu i dyrektor personalny w firmie Aesculap AG/B. Braun w Tuttlingen w Badenii. Aesculap to innowacyjna potęga: jest dziś największym na świecie producentem wyposażenia lekarskiego z obrotami na poziomie 4 mld euro rocznie. Wytwarza je sieć zakładów od Azji po Amerykę i południową Afrykę.
W niewielkim Tittlingen Aesculap zatrudnia 3 tys. pracowników, w tym speców ślusarskich najwyższej klasy. Ich następców firma kształci na miejscu w finansowanej z własnej kieszeni akademii zawodowej.
Szkoła Aesculapa do unikalnego zawodu technika chirurgicznego przygotowuje młodzież w dwu – pięcioletnich cyklach całkowicie za darmo. Jednocześnie każdemu uczniowi funduje miesięczne stypendium w wysokości 890 euro.