Międzynarodowy Fundusz Walutowy przygotowuje mapę instytucji finansowych, w tym państwowych funduszy inwestycyjnych, kluczowych dla światowego systemu, i stara się zbadać, jakie ryzyko groziłoby globalnej gospodarce, gdyby któraś z nich wpadła w kłopoty. Autorzy raportu podkreślają, że bardzo trudno jest opracować mapę przepływów kapitału na świecie z powodu kłopotów z uzyskaniem danych od poszczególnych krajów.
– W tej sytuacji najprościej jest określić ryzyko związane z kondycją danego kraju, analizując koszty ubezpieczenia długu przed bankructwem, czyli tzw. CDS – mówi Maja Goettig, główny ekonomista Banku BPH. Zdaniem OECD na świecie są trzy kraje, w przypadku których istnieje ponad 50-proc. ryzyko, że któregoś dnia ujawnią swoją niezdolność do obsługi zadłużenia. Najbardziej zagrożona jest Ukraina (57 proc.), za nią Argentyna (53 proc.) i Wenezuela (51 proc.). I to mimo że w tych krajach dług, jak na dzisiejsze standardy, wcale nie jest wysoki – na Ukrainie wynosi 33 proc. PKB, w Wenezueli – 27 proc. PKB, w Argentynie – 22 proc.
Zdaniem Mai Goettig najbardziej zapalnym punktem na świecie jest dzisiaj strefa euro, gdzie jest największe zagęszczenie krajów z bardzo wysokim długiem publicznym. A najbardziej wystawiona na nastroje inwestorów jest dziś Irlandia. W Grecji program naprawy gospodarki z oporami, ale jest już realizowany. Rząd wygrał minimalnie wybory samorządowe i otrzymał obietnicę wypłaty kolejnej transzy z wartego 110 mld euro pakietu pomocowego.
Zdaniem Unii Europejskiej pakiet pomocowy dla Irlandii wyniesie 85 mld euro. Z tej kwoty 35 mld euro ma sięgnąć pomoc dla sektora bankowego.
Z kolei zdaniem ekonomistów Oxford Economics inwestorzy obawiają się, że niemożność obsługi swojego zadłużenia ogłoszą Irlandia, Portugalia oraz Hiszpania, chociaż ich zdaniem całej strefie euro raczej grozi bardzo powolny powrót ożywienia, a nie bankructwo. Takiemu scenariuszowi EO daje 45 proc. prawdopodobieństwa. Eksperci OE nie wykluczają, że w Grecji może dojść do "kontrolowanej niewypłacalności".