- Gdy przyjeżdżam do Warszawy, najchętniej wynajmują apartament blisko Starego Miasta, płacąc 230 zł za dobę. Lokum - doskonale wyposażone - ma w dodatku swoisty klimat lat 80. Za tyle nie wynajmę pokoju hotelowego w centrum stolicy - zapewnia Wojciech Wężyk, szef firmy BrandScope z Gdyni. Amatorów lokali "z duszą" sukcesywnie przybywa.
- Tego typu oferty stanowią alternatywę dla hoteli sieciowych. Część z klientów decyduje się na krótkoterminowy wynajem apartamentu, licząc na, bardziej niż w hotelowym pokoju, kameralną atmosferę i przytulność; dla innych jest to dobre rozwiązanie w przypadku braku miejsc w hotelach w centrum miasta - twierdzi Małgorzata Pajor z biura nieruchomości Ober-Haus.
Tymczasem Tomasz Błeszyński, doradca rynku nieruchomości twierdzi że rynek najmu krótkoterminowego w dużych aglomeracjach przeżywa bardzo trudne chwile. - Generalnie cały ten sektor nie jest w najlepszej kondycji - podaż ofert o różnym standardzie jest duża a np. kadra menedżerska przyjeżdżająca na 3-9 miesięcy do danego miasta, to margines transakcji. Same hotele mają problem z uzyskaniem zakładanego poziomu obłożenia, nawet w stolicy - utrzymuje Błeszyński. I choć, jak twierdzi, niektóre miasta o turystycznych walorach mają szansę wyjść dość szybko z tego impasu obronną ręką, w innych aglomeracjach sytuacja jest fatalna.
- Np. pewien właściciel luksusowego mieszkania w kamienicy, znajdującej się przy ul. Piotrkowskiej w centrum Łodzi, w 2008 r. wynajmował je różnym menedżerom za min. 3,5 tys. zł miesięcznie. Od pewnego czasu nie mógł znaleźć chętnego na lokum nawet obniżając miesięczny czynsz do 1,5 tys. zł. W końcu zgodził się, by zamieszkały w nim studentki za... 1,2 tys. zł za miesiąc - opowiada Tomasz Błeszyński. Dodatkowo zapewnia, że nie ma też dziś wielu chętnych osób na kupno takiego lokalu z myślą o najmie turystyczno-biznesowym w dużych aglomeracjach. Taka inwestycja może się okazać mało opłacalna.
- Zauważamy dużo większe zainteresowanie zakupem takiej inwestycji w górach np. w Karpaczu czy Szklarskiej Porębie, ponieważ okres wynajmu jest dłuższy, bo w praktyce trwa 365 dni w roku, a tym samym stopa zwrotu z inwestycji jest wyższa - zapewnia Jarosław Leszczyński, prezes spółki Sun Seasons24.