Rząd zapewnia, że projekt atomowy może być wykonany do 2020 r., ale w rzeczywistości zależy to od tempa zatwierdzenia przez parlament pakietu ustaw umożliwiających rozpoczęcie przygotowań i budowy. Jeżeli tragedia w Japonii nie przełoży się na dyskusję w polskim Sejmie o celowości budowy pierwszej elektrowni atomowej, może ona powstać zgodnie z harmonogramem. Jeżeli jednak debata przeciągnie się i nie uda się jej zakończyć przed wakacjami, to Polska Grupa Energetyczna, odpowiedzialna za budowę elektrowni, nie będzie mogła uruchomić przetargu na wybór technologii. A to pierwszy krok do dalszych przygotowań. Wybór lokalizacji dla elektrowni zaplanowano za dwa lata, a najpóźniej w 2016 r. ma się rozpocząć budowa.
Przedstawiciele rządu na czele z premierem Donaldem Tuskiem zapewniają, że wybrana zostanie najbardziej bezpieczna technologia. I zgodnie twierdzą, że Polska nie jest krajem zagrożonym trzęsieniem ziemi, zatem takiej sytuacji jak w Japonii nie będzie. Pełnomocnik rządu ds. energetyki jądrowej Hanna Trojanowska przekonywała kilka dni temu, że kwestia bezpieczeństwa jest kluczowa. – Program jądrowy w Polsce bazuje na najnowocześniejszych technologiach, najwyższych standardach bezpieczeństwa. Będziemy słuchać tego, co mają do powiedzenia kraje, które od lat eksploatują z powodzeniem jądrowe reaktory energetyczne – stwierdziła Trojanowska.
Dodała, że Polska będzie się przysłuchiwać nie tylko opiniom Niemiec i Francji, ale także krajów, które z determinacją rozwijają swoje programy atomowe – jak Finlandia i Szwecja.
Opinie ekspertów w Polsce są podzielone. Część popiera rząd i uważa, że nie ma powodów, by rezygnować z projektu atomowego. Ale nie brakuje opinii, że tragedia w Japonii dowodzi, iż idealnych zabezpieczeń nie ma.
Polska na dobre zdecydowała się na rozpoczęcie prac nad projektem atomowym w kontekście unijnej polityki klimatycznej. Dlatego te inwestycje wpisano nawet do przyjętej przez rząd "Polityki energetycznej polski do 2030 r.". Atom to odpowiedź na obowiązek ograniczenia emisji dwutlenku węgla. – Potrzeby rosną i niezależnie od tego, jak będzie się rozwijać energetyka odnawialna oraz nowe źródła energii, jak gaz łupkowy, konieczny jest program energii atomowej, aby przemysł mógł bezpiecznie pracować w perspektywie kilkudziesięciu lat – przekonywał kilka dni temu rzecznik rządu Paweł Graś.