Były minister finansów postanowił wypowiedzieć wojnę błędnym opiniom krążącym wśród ekonomistów i publicystów. W jego ocenie nie można powiedzieć, że pomaganie Grecji, Portugalii czy Irlandii to nagradzanie błędnych w przeszłości decyzji tych krajów, zachęcanie do rozrzutności w przyszłości. Nie jest to też forma subsydiowania prywatnego sektora bankowego i zmniejszenie presji na Włochy, Hiszpanię i inne kraje aby doprowadziły swoje finanse publiczne do porządku. - To polityka zyskiwania na czasie, która na dłuższą metę zwiększa ryzyko rozpadu strefy euro - zaznacza Gomułka. - Potrzebny jest powrót do zasad traktatu z Maastricht i 100-procentowe dyscyplinowanie.

W ocenie ekonomisty nie można też się zgodzić z inną tezą - że pomoc dla krajów PIIGS powinna być znaczna i szybka i polegać przede wszystkim na darowaniu części długu publicznego. Dodaje on, że lansowanie tezy, iż odsuwanie takiego rozwiązania zwiększa ryzyko destabilizacji politycznej w tych krajach, łącznie z możliwością wojny domowej jest całkowicie błędne. - Ekonomiści szafują groźbą, że brak kroków w tym kierunku zwiększa ryzyko rozszerzenia się kryzysu na kraje duże, np. Hiszpanię i Włochy - pisze w swym komentarzu Gomułka. - W ich przekonaniu szybkie darowanie dużej części długu publicznego zmniejszyło by też potencjalne problemy w sektorze bankowym UE, czyli zmniejszyło ryzyko "drugiej fali" światowego kryzysu finansowego.

Ekonomista zaznacza, że nic takiego przecież nie ma tak naprawdę miejsca. - Realizowana przez Niemcy, Francję, MFW i EBC i wspierana przez szereg krajów strefy euro strategia, jest czymś pośrednim pomiędzy tymi opiniami - wyjaśnia profesor. - Ta strategia jest w mojej ocenie bliska optymalnej. Polega ona na udzielaniu pomocy warunkowej krajom PIIGS przez dostarczanie płynności.

Gomułka wyjaśnia, że chodzi o to, aby z jednej strony utrzymać wypłacalność tych krajów, a z drugiej strony wymusić na nich działania oszczędnościowe na skalę znaczną, ale też społecznie jeszcze akceptowalną. - Pomoc zewnętrzna jest na tym etapie ograniczona do kredytów po umiarkowanie wysokich, niższych niż rynkowe, stopach procentowych - zaznacza. - Darowanie części długu jest czymś ostatecznym, odkładanym na drugi etap, prawdopodobnie nieuniknionym  w przypadku Grecji, ale być może dającym się uniknąć w przypadku pozostałych trzech krajów PIIGS.

Były wiceminister finansów uważa, że wyniki stresstestów wyraźnie pokazały, iż ta polityka nie stanowi w tej chwili zagrożenia dla europejskiego system bankowego. Nie ma na razie potrzeby dofinansowania tego sektora. Natomiast podejmowane działania oszczędnościowe przez rządy i parlamenty we Włoszech, Hiszpanii i Portugalii, także Grecji, są  właściwą reakcją na brak entuzjazmu ze strony Niemiec, Holandii czy Francji do udzielania szybko dużej pomocy bezzwrotnej. - Ryzyko drugiej fali kryzysu czy rozpadu strefy euro jest w tej sytuacji bliskie zeru - uważa Gomułka. - Mało tego, to właśnie zalecane przez niektórych polskich i zagranicznych ekonomistów szybkie darowanie dużej części długu byłoby dla strefy euro niebezpieczne, bo stanowiło by zachętę dla niektórych krajów tej strefy, aby postępowały w przyszłości podobnie jak Grecja czy Portugalia w przeszłości.