Pod lupę KNF trafiła np. firma Opulentia, a także podmioty z nią związane kapitałowo lub osobowo, m.in. Venti Akcje, i spółkę córkę - Opulentia Real-Estate, która w Warszawie buduje osiedle. Opulentia działa od ponad roku, kilka tygodni temu kupiła 40 proc. udziałów w spółce z zakresu konsultingu informatycznego LMCISA.
- Wszczęliśmy postępowanie. Sprawdzamy, czy nie doszło do złamania przepisów prawa - mówi „Rz” Katarzyna Mazurkiewicz z biura prasowego KNF. Odmawia jednak podania zakresu kontroli i powodów jej wszczęcia. „Rz” ustaliła, że wątpliwości dotyczą m.in. obligacji, które Opulentia wypuściła, i gwarantowanych zysków.
Opulentia, która przedstawia się jako firma finansowa inwestująca m.in. w aktywa w formule Private Equity, w e-mailu reklamowym zapewnia, że gwarantuje 100 proc. bezpieczeństwa i minimum 10 proc. zysku. Klientom proponuje zakup niepublicznych obligacji własnej spółki (m.in. Progresywny zysk czy Mocny dolar), które mają być formą inwestycji, a także pożyczki od 100 tys. do 2 mln zł. Sprzedaje „obligacje mieszkaniowe”, a zabezpieczeniem mają być mieszkania w Ursusie.
Żadna ze spółek związanych z Opulentią nie ma państwowych gwarancji - Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, systemu rekompensat prowadzonego przez Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych czy Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego. Opulentia nie miała też pozwolenia na wypuszczenie obligacji ani nie starała się o to. KNF ustala, czy powinna je posiadać.
Przedstawiciele spółki tłumaczą „Rz”, że nie podlega ona kontroli KNF i że jest zwykłą firmą prowadzącą działalność gospodarczą. - Bankowy Fundusz Gwarancyjny obejmuje działalność banków, do których Opulentia SA się nie zalicza. Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku systemu rekompensat prowadzonego przez KDPW, który obejmuje jedynie instytucje finansowe nadzorowane przez państwo i gromadzące w sposób publiczny środki od osób trzecich - tłumaczy Magdalena Słodownik, rzeczniczka Opulentii. Jest zaskoczona informacją o kontroli KNF.