Z danych KNF wynika, że składka zebrana przez ubezpieczycieli ze sprzedaży polis na życie skurczyła się w ub. roku o ponad 5 mld zł. W 2012 roku wydaliśmy na polisy prawie 36,4 mld zł, w ubiegłym już tylko 31,3 mld zł.
Eksperci twierdzą, że mając wybór, szybciej ubezpieczymy auto niż siebie. Ale i w tym wypadku wolimy wydać pieniądze na OC – kupiło je w 2013 roku 19,3 mln kierowców – niż AC, na które zdecydowało się tylko 5,08 mln osób.
Nie pomagają nawet marketingowe zabiegi zakładów, dokładających do ubezpieczeń rzeczy, które dotąd były z nich wyłączone. Jedno z towarzystw poinformowało np., że od 22 kwietnia ochroną mogą zostać objęte: mienie w wartości odtworzeniowej, siłowniki bram – w zakresie od ryzyka kradzieży i wandalizmu, ruchomości domowe znajdujące się na zamkniętych balkonach, kolektory słoneczne i szkody zalaniowe u sąsiadów (powstałe z lokalu ubezpieczonego u klienta).
– Polacy chcą się ubezpieczać, w ostatnich latach liczba sprzedawanych polis z pewnością się zwiększyła – zapewnia Marcin Tarczyński, analityk PIU. – Jednak w sytuacji, gdy kurczy się ich dochód do dyspozycji, odkładają ubezpieczenie na dalszy plan, jako produkt, który nie jest im niezbędny do życia.
Niestety, jak wynika z danych Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego, sporo jest też kierowców, który nie kupują nawet obowiązkowego OC. W 2013 roku z kar za brak OC UFG zebrał rekordowe 26 mln zł, o ponad 10 mln zł więcej niż rok wcześniej. Pisma wzywające do zapłacenia kary otrzymało łącznie 49,8 tys. posiadaczy pojazdów, czyli o 24 proc. więcej niż w 2013 roku.