W ubiegłym roku ponad 40 proc. polskich turystów nie wykupiło ubezpieczenia na wyjazd zagraniczny. A urlop bez polisy może się okazać najdroższy w życiu. I to niekoniecznie wtedy, gdy dojdzie do drastycznego wypadku. Czasem stosunkowo niegroźna choroba wiąże się z wysokimi wydatkami.
Taka historia przydarzyła się w ubiegłym roku małżeństwu z dwójką dzieci podczas podróży do Indonezji. Mężczyzna musiał przerwać urlop i nagle wrócić do Polski na wezwanie pracodawcy. Po jego wyjeździe żona zachorowała na ospę. I musiała wraz z dziećmi przez kolejne trzy tygodnie zostać w hotelu, ponieważ osoby z chorobą zakaźną nie są wpuszczane na pokłady samolotów rejsowych. Koszty urlopu wzrosły o kilkadziesiąt tysięcy złotych. Na szczęście dla rodziny wydatki w całości pokryło towarzystwo ubezpieczeniowe.
Według danych Mondial Assistance najczęściej ubezpieczeni korzystają z pomocy medycznej (69 proc. wszystkich interwencji), zwrotu kosztów lekarstw (18 proc.), wizyt u dentysty (6 proc.). W dalszej kolejności są wezwania ambulansu i hospitalizacja. W każdym sezonie turystycznym zdarza się, że trzeba wynająć specjalistyczny transport medyczny air ambulansem.
Wersja podstawowa w cenie wycieczki
Oferta ubezpieczeń podróżnych jest bardzo zróżnicowana pod względem zakresu ochrony i wysokości składki.
– Jeśli jest to zorganizowany wyjazd z touroperatorem, pamiętajmy, aby dokładnie sprawdzić zakres polisy, którą otrzymujemy w pakiecie z wycieczką – radzi Mariusz Górski, dyrektor Departamentu Ubezpieczeń Zagranicznych TU Europa. – Biuro ma obowiązek nas ubezpieczyć, ale to my musimy poinformować organizatora, że np. cierpimy na chorobę przewlekłą.