Absolutnie. Na zagrożenia narażony jest klient końcowy. Będziemy go uświadamiać, choć problem nie leży w uświadomieniu, ale w przyjęciu tych informacji. Często klienci nie są w stanie uwierzyć, że są narażeni na takie czy inne zagrożenie. Przykładem może być włamanie do serwerowni przez klimatyzację.
Są granice zastosowania IoT w biznesie?
Nie widzę ich. To zależy tylko od klienta. Systemy IoT są nam w stanie dostarczyć masę przeanalizowanych danych. To od nas zależy, jak je wykorzystamy. Nie widzę limitu zarówno w biznesie, jak w przypadku klientów indywidualnych. Zresztą to działania powiązane. Dobrym przykładem jest Stadion Lewisa w USA, który zaoferował kibicom aplikację opartą o GPS. Ta aplikacja bazująca tylko na jednym sensorze umożliwia zamówienie potrawy do siedzenia kibica. Jako że od zamachów 11 września 2001 r. wszystkie bilety w USA są spersonalizowane, to na tej podstawie stadion będzie w stanie zebrać preferencje danego kibica i do budki nad jego sektorem zamówić odpowiednią porcję popcornu lub innego smakołyku. Oczywiście te przewidywania nie zawsze sprawdzą się w 100 proc., ale i tak korzyści będą ogromne. Kibic nie rusza się z miejsca, a często z dziećmi wręcz nie może odejść. Otrzyma swe przysmaki, bo sprzedawcy będą przygotowani, a stadion nie zamówi produktów, które nie zostaną skonsumowane.
Co rozwój IoT oznacza dla HPE?
Moim zdaniem nie ma na rynku firmy, która byłaby w stanie dostarczyć całe rozwiązanie IoT, jeśli zdefiniujemy je bardzo szeroko. W związku z tym IoT będzie wymagał współpracy wielu firm, budowy ekosystemów i partnerstwa. Nawet jeśli część predykcyjną będzie dostarczać jedna firma, to kilkanaście innych może uzupełnić ją o dodatki i aplikacje, choćby związane z bezpieczeństwem. To cieszy, bo nie będzie to tylko rola HPE, aby takie systemy dostarczyć, ale także rola naszych partnerów i firm współpracujących.
Widać już przejawy tej współpracy?