W ramach wzmocnienia flanki wschodniej NATO w Polsce powinna stacjonować znacząca liczba niemieckich żołnierzy?
Wzmocnienie flanki wschodniej będzie przedmiotem szczytu NATO w Wilnie 11 lipca. Minister obrony Boris Pistorius właśnie ogłosił w Wilnie znaczne wzmocnienie niemieckiego kontyngentu na Litwie. Polska armia z sukcesem zwiększa swój potencjał obronny w ramach sojuszu. Nie są konieczne dodatkowe niemieckie siły w Polsce.
Prezes PiS twierdzi, że przed upływem siedmiu pokoleń stopa niemieckiego żołnierza nie stanie na polskiej ziemi.
W Wilnie trzeba się skoncentrować na bieżącym wspieraniu Ukrainy i odłożyć na czas po zakończeniu walk kwestię akcesji Kijowa do sojuszu
Thomas Bagger, ambasador Niemiec
W rzeczywistości niemieccy żołnierze od dawna są obecni w Polsce. Niemiecki generał stoi na czele regionalnego dowództwa NATO w Szczecinie, mamy niemieckich oficerów w Bydgoszczy, 300 niemieckich żołnierzy obsługuje baterie Patriot w Zamościu. Żaden z nich nie miał negatywnych doświadczeń, bo dla mieszkańców regionu jest oczywiste, że są po to, aby wzmacniać bezpieczeństwo Polski.
Niemcy razem z USA są przed szczytem w Wilnie najbardziej niechętni przyznaniu Ukrainie perspektywy członkostwa w NATO. Dlaczego?
Nie chcę wnikać w szczegóły decyzji, bo nie zapadały one na moim poziomie. Były prowadzone bliskie konsultacje w ramach natowskiego quadu: USA, Niemiec, Wielkiej Brytanii i Francji. Wyniknął z tego konsensus, że w Wilnie trzeba się skoncentrować na bieżącym wspieraniu Ukrainy i odłożyć na czas po zakończeniu walk kwestię akcesji Kijowa do sojuszu. Jeśli Polska chce, aby jej głos był w tej sprawie lepiej słyszalny, powinna działać bardziej konstruktywnie.
Ukraina nie przystąpi do Unii bez zniesienia weta, gdy Rada UE decyduje o sprawach zagranicznych?
Unia nigdy nie działa na zasadzie: to albo to. Chodzi raczej o proces, w którym trzeba uczestniczyć, aby mieć na niego wpływ, a nie na wszystko odpowiadać „nie”. Wojna pokazała, że Europę znów oddziela kurtyna, pozostawiając po jednej stronie kraje autorytarne, a po drugiej wolny świat. Ukraina jest w oczywisty sposób po naszej stronie. Dlatego jej miejsce jest w Unii. Ale ta Unia z Ukrainą będzie zupełnie inna i musi się wcześniej zmienić. Nie tylko, gdy idzie o system podejmowania decyzji, ale np. sposób finansowania. Przy obecnych regułach po przyjęciu Ukrainy do Wspólnoty Polska stanie się płatnikiem netto do budżetu Brukseli. Dziwi mnie, że nie ma w tej sprawie w Warszawie żadnej debaty.
Od 1989 r. nie było dla Niemiec ważniejszych wyborów w Polsce niż te, które nas czekają w październiku?
Te wybory są ważne dla Niemiec, bo potrzebujemy dla przyszłości Europy dobrze funkcjonujących stosunków polsko-niemieckich. W taki sposób analizujemy je w Niemczech. Nie chodzi o konkretną partię, ale o nadrzędny interes Europy.
Ameryka bardzo ostro zareagowała na lex Tusk, próbę wyeliminowania lidera opozycji z wyborów. Obawia się pan o przyszłość polskiej demokracji?
Niemiecki rząd jasno wyraził swoje poparcie dla stanowiska Komisji Europejskiej w tej sprawie. A KE jest bardzo zaniepokojona lex Tusk. W interesie nas wszystkich jest szybkie rozwiązanie sporu Polski z Komisją Europejską. Powinniśmy skupić się na jedności Europy w kluczowym momencie zagrożenia ze strony Rosji.
Austriacki biznes nie porzuci Rosji i rosyjskiego gazu
Nie tylko austriacki bank Raiffeisen Bank kurczowo trzyma się Rosji, bo zarabia tam krocie na obsłudze rosyjskiej wojny. Także koncern energetyczny OMV będzie nadal importował rosyjski gaz i wspierał kasę Kremla, pomimo dostępności innych źródeł.
Solidarność, polski papież odegrali kluczową rolę dla zjednoczenia Niemiec. Polska była wzorem walki o wolność dla Europy Środkowo-Wschodniej. Wyobrażał pan sobie 30 lat temu, że będzie kiedyś wyrażał niepokój o polską demokrację?
Każdy lubi uważać się za wzór, po czym okazuje się, że nie do końca nim jest. Byłem w podobny sposób zaskoczony już dwa razy w życiu. Raz, gdy upadł mur berliński, drugi, gdy Rosja zdecydowała się na pełnej skali inwazję Ukrainy. Ale jestem przekonany, że Polska pójdzie własną drogą do otwartego społeczeństwa i stabilnej demokracji. Jestem też optymistą w sprawie stosunków polsko-niemieckich: waga naszych wspólnych interesów ciągnie nas w tym samym kierunku.
Tyle że w Niemczech skrajna prawica, AfD, zbiera już w sondażach 20 proc. Może kiedyś dojść do władzy w Berlinie w koalicji z CDU?
Jako dyplomata wyrażam obawy o inne kraje, ale najbardziej obawiam się o własny kraj. Bardzo trudno powiedzieć, co nam szykuje przyszłość. CDU zapewnia, że takiej koalicji nie będzie. Mam dużo przemyśleń na ten temat, ale myślę, że niemiecka demokracja jest dość stabilna.
Nie da się nawet wykluczyć powrotu sympatyków nazizmu do władzy w Niemczech?
Wirtualne zwiedzanie obozu koncentracyjnego w Auschwitz zaczyna się od zdania napisanego przez Primo Levi: „Jeśli zdarzyło się, to znaczy, że może się zdarzyć jeszcze raz”. To jest porażające, ale prawdziwe stwierdzenie. Jest ono ciągłym wezwaniem do działania. Podobnie jak to, co powiedział Marian Turski: „Auschwitz nie spadło z nieba”.
Jeśli dojdzie do władzy rząd z udziałem AfD, poda się pan do dymisji?
Czy możemy trzymać się rzeczywistości?