Po czterech godzinach rozmów zwykle opanowany Norweg z trudem ukrywał zdenerwowanie. Przekaz miał jednak krystalicznie jasny.
– Nie będziemy szli na kompromis w sprawie naszych kluczowych wartości – oświadczył. Chodzi o dwa fundamentalne postulaty, które raz jeszcze wysunęła Rosja. To zobowiązanie, że NATO nie przyjmie nowych krajów, na czele z Ukrainą. – Każdy z naszych 30 sojuszników jest przywiązany do polityki otwartych drzwi, zasady, że wszystkie państwa Europy, czy duże, czy małe, mają prawo do swobodnego wyboru sojuszy, do których chcą należeć. Nie ma zgody na dzielenie krajów na różne kategorie, na powrót do stref wpływów – podkreślał.
Równie stanowczo odpowiedział na drugi postulat: aby bez zgody Moskwy nie było możliwe rozlokowanie sił alianckich w tych krajach, które przystąpiły do NATO po 1997 r., a więc i w Polsce. – Sojusz będzie sam decydował, jakie środki są konieczne, aby zapewnić bezpieczeństwo wszystkim aliantom – podkreślił sekretarz generalny. Powtarzając ofertę, jaką w poniedziałek przedstawili Rosjanom Amerykanie, wyraził gotowość podjęcia negocjacji nad znacznie węższą agendą obejmującą symetryczne ograniczenie ćwiczeń wojskowych i rakiet krótkiego i średniego zasięgu przez NATO i Rosję.
Putin nie zdecydował
Jednak po stronie rosyjskiej nie było najmniejszej gotowości do kompromisu w obu punktach. – Przez ostatnie 30 lat to Rosja wykazywała się elastycznością. Teraz przyszedł czas, aby to zrobił Zachód – oświadczył Siergiej Riabkow, wiceminister spraw zagranicznych.
Zdaniem Stoltenberga nie może być postępu rozmów, dopóki Kreml nie zacznie wycofywać sił, które zgromadził wokół ukraińskich granic. Na razie jednak następuje proces przeciwny: ich umacniania – przyznał Norweg.