Jerzy Haszczyński: Na razie 5:1 dla Putina

Ocena efektów wtorkowej rozmowy przywódców USA i Rosji ulega gwałtownym zmianom. Od początkowego entuzjazmu po przygnębienie. Powoli odbijamy się od dna. Ale Putin wciąż może być zadowolony.

Publikacja: 10.12.2021 18:45

Jerzy Haszczyński: Na razie 5:1 dla Putina

Foto: EPA/SERGEY GUNEEV / SPUTNIK / KREMLIN POOL

Już przed rozmową było wiadomo, że prezydent Joe Biden przedstawi prezydentowi Władimirowi Putinowi, co spotka Rosję, jeżeli zdecyduje się na inwazję na Ukrainę: pakiet bardzo dotkliwych sankcji gospodarczych i politycznych, wspólnie nakładanych przez USA i UE. Nie wiadomo było, co przedstawi oprócz gróźb, i czy będzie to korzystne dla Rosji?

Powoli poznajemy szczegóły tej rozmowy i jej konsekwencje.

Jest sześć kluczowych wniosków dla Polski i krajów naszego regionu. Niestety aż pięć oznacza sukces Rosji. Ona zdecydowanie prowadzi w tym meczu. Ale on się jeszcze nie skończył.

1:0. Konsultacje o nas bez nas

Kreml zaraz po wtorkowej rozmowie przedstawił na stronie internetowej swoją wizję efektów rozmów Bidena z Putinem. Był w niej bardzo niepokojący fragment. Biden miał się zgodzić na konsultacje z Rosjanami w dwóch kluczowych dla Kremla sprawach. Pisemnych gwarancji dla zamknięcia na zawsze drzwi NATO dla Ukrainy oraz gwarancji, że w państwach sąsiadujących z Rosją, czyli także tych, co należą do sojuszu, nie pojawią się poważne rodzaje broni. Czyli chciał decydować o sprawach wewnętrznych NATO.

Strona amerykańska o tym nie wspominała w swoich opisach rozmowy. Co więcej, jak się dowiedziałem, podczas wirtualnego spotkania z liderami państw NATO z Europy Środkowo-Wschodniej (krajów Bukareszteńskiej Dziewiątki, czyli B9), które odbyło się dwie doby po rozmowie przywódców USA i Rosji, Biden nie przyznał się do składania Putinowi obietnic w sprawie konsultacji. Dodał: Nic o was bez was.

AFP PHOTO / THE WHITE HOUSE

Niestety, sam amerykański prezydent przed spotkaniem z liderami B9 potwierdził, że konsultacje z Rosją są planowane. Mają je prowadzić USA wraz co najmniej „czterema najważniejszymi sojusznikami” z NATO. Ta czwórka to Wielka Brytania, Niemcy, Francja i Włochy. Co oznacza, że „co najmniej” te kraje, nie wiadomo.

Kreml wciąż jest przekonany, że do tych konsultacji „Rosja - USA i czterech najważniejszych sojuszników” dojdzie. Choć, jak przyznał rzecznik Putina Dmitrij Pieskow dziennikowi „Wiedomosti”, jeszcze nie powstała „grupa robocza” w tej sprawie i nie wiadomo, na jakim politycznym poziomie będą się odbywały konsultacje.

2:0. Rozwiązanie sprawy Nord Stream 2

Putin może być też zadowolony ze stanowiska Ameryki w sprawie rurociągu Nord Stream 2. Zadowolony może być również nowy rząd niemiecki oraz Biden, któremu zależy na współpracy z Berlinem.

Polska i kraje regionu nie mogą być zadowolone. Los rurociągu wiążącego na długie lata Niemcy i Rosję i dającego Kremlowi wielkie zyski na kontynuację polityki imperialnej zależy bowiem już tylko od tego, czy Putin zdecyduje się na inwazję. Jeżeli się nie zdecyduje, to nic już nie powstrzyma Nord Stream 2. Będzie on z błogosławieństwem Ameryki dzielił Europę. To wygodne dla rządu Olafa Scholza, którego koalicjanci z partii Zielonych i z FDP przed groźbą wywołania przez Rosję wojny na wschodzie odgrażali się, że utrudnią uruchomienie rury. Teraz groźba wojny jest, ale jak zniknie, to zniknie i drażliwy problem dla niemieckich partii koalicyjnych.

3:0. Ukraina nie decyduje

Mimo amerykańskich zaklęć o poparciu dla integralności terytorialnej i suwerenności Ukrainy, jej sytuacja jest gorsza, niż była. Już wcześniej było wiadomo, że nie ma szans na członkostwo w NATO w dającej się przewidzieć perspektywie, bo nie godzi się na to co najmniej kilka państw członkowskich (w sojuszu obowiązuje jednomyślność).

Czytaj więcej

Biden jednak idzie na ustępstwa

Putin wie, że szans nie było, chciał jednak uzyskać więcej: wspomniane pisemne gwarancje, że rozszerzenia na wschód nie będzie. Tego nie dostał, ale sporo wywalczył. Po pierwsze, co też już było jasne przed wtorkową rozmową na szczycie, Amerykanie naciskają na Kijów, by przyznał specjalny status wschodnim regionom Ukrainy, co oznaczałoby, że mają one prawo uniemożliwić starania o członkostwo.

Po drugie, co ujawniła amerykańska agencja AP, Departament Stanu poinformował Ukrainę, że w ciągu najbliższych dziesięciu lat nie ma ona co liczyć na zgodę na członkostwo. Wiedzieliśmy, że to w tym czasie niemożliwe z powodu na nastawienie niektórych (europejskich) państw NATO, ale czym innym jest jednak taka deklaracja ze strony najważniejszego państwa NATO przedstawiona na dodatek po rozmowie Bidena z Putinem. Nic dziwnego, że Rosja z radością przywitała takie pozostawienie Ukrainy w poczekalni. Ma dziesięć lat na realizację zadania.

3:1. Bukareszteński kontratak

Biden początkowo nie planował dyskusji z państwami NATO, których najbardziej dotyczą jego ustalenia z Putinem. Jednak pod wpływem krytyki i oburzenia w naszym regionie zmienił zdanie. Odbył dwa dni po rozmowie z Putinem wirtualne spotkanie z przywódcami krajów Bukareszteńskiej Dziewiątki (państwa wschodniego pasa NATO - od Estonii po Bułgarię). I to jest na razie jedyna porażka Kremla w tej całej rozgrywce, bo Biden obiecał wzmocnienie flanki wschodniej oraz uwzględnienie zdania państw regionu (ściślej: „konsultację i koordynację ze wszystkimi naszymi sojusznikami transatlantyckimi i partnerami”).

W imieniu B9 głos zabrali prezydenci Polski, Litwy, Rumunii i Bułgarii oraz premier Słowacji.

4:1. Węgierska niepewność

Przed rozmową z Bidenem większość państw Bukareszteńskiej Dziewiątki uzgodniła wspólne stanowisko. Jednak, jak się dowiedziałem, nie przyłączyły się do niego Węgry. Powody mogą być dwa. Oba niepokojące. Pierwszy mniej (bo jest szansa, że wygaśnie): Węgry są oburzone na Bidena, bo nie zaprosił ich na Szczyt Demokracji, jako jedynego z państw Unii Europejskiej i jedynego oprócz Turcji z państw NATO.

Drugi bardziej niepokojący: Węgry nie chcą się przyłączać do krytyki Rosji, nawet w sprawach kluczowych dla bezpieczeństwa regionu. Niepokoi bardziej, bo zbliżanie się Budapesztu do Moskwy trwa od kilku lat i się nasila.

5:1. Co to znaczy „inwazja”?

Nadal nie wiemy, kiedy USA i ich europejscy sojusznicy uznają, że Rosja przekroczyła czerwoną linię i czas nałożyć na nią dotkliwe sankcje. Nie wiemy bowiem, co Biden rozumie pod określeniem „inwazja”. Zawsze więc będzie można powiedzieć, że jeszcze do niej doszło.

Czytaj więcej

Edgars Rinkēvičs, minister spraw zagranicznych Łotwy: Wojna jest możliwa

Czy inwazja to potyczki na granicy rosyjsko-ukraińskiej, czy pojawianie się większej ilości zielonych ludzików na Ukrainie? Czy eskalacja w Donbasie? Czy też dopiero rosyjskie czołgi w Kijowie? Kilkanaście godzin temu dziennikarz (prawdopodobnie amerykański; Biały Dom nie ujawnił nazwisk) dopytywał o to wysokiego rangą przedstawiciela administracji Bidena.

Nie będę wchodził w żadne szczegóły - usłyszał odpowiedź. I zapewnienia, że Putin wie, jak poważne konsekwencje będą miały „jakiekolwiek dalsze eskalujące działania” przeciw Ukrainie.

Już przed rozmową było wiadomo, że prezydent Joe Biden przedstawi prezydentowi Władimirowi Putinowi, co spotka Rosję, jeżeli zdecyduje się na inwazję na Ukrainę: pakiet bardzo dotkliwych sankcji gospodarczych i politycznych, wspólnie nakładanych przez USA i UE. Nie wiadomo było, co przedstawi oprócz gróźb, i czy będzie to korzystne dla Rosji?

Powoli poznajemy szczegóły tej rozmowy i jej konsekwencje.

Pozostało 94% artykułu
Dyplomacja
Joe Biden podjął decyzję ws. wzbogaconego uranu z Rosji. Rosja: Jesteśmy gotowi
Dyplomacja
Sekretarz stanu USA, Antony Blinken, przyjechał do Kijowa. Ma uspokoić Ukraińców
Dyplomacja
Wiceminister startuje w wyborach do PE. Ale zapewnia, że marzył o byciu wiceministrem
Dyplomacja
Ambasador Izraela krytykuje Polskę po decyzji w sprawie Palestyny
Dyplomacja
Sondaż: Czy Andrzej Duda powinien mieć wpływ na wybór polskiego komisarza w UE?