Zaczął i skończył premier Mateusz Morawiecki. Zdaniem naszych anonimowych rozmówców powtórzył argumenty ze swojego listu do przywódców państw UE i z wystąpienia w Parlamencie Europejskim. Mówił o przywiązaniu rządu PiS do praworządności i przekonaniu, że polska reforma sądownictwa idzie we właściwym kierunku.
Na jego słowa jako pierwszy zareagował Mark Rutte, potem jeszcze kilkunastu innych przywódców. - W treści nie było nic nowego - uważa nasz rozmówca. Przekaz obrońców praworządności był zdecydowany, ale utrzymany w kulturalnym tonie. Najostrzej wypowiadał się premier Holandii, które wykonał to, do czego zobowiązał go jego krajowy parlament: podkreślił, że w obecnej sytuacji nie ma mowy o uruchomieniu funduszy dla Polski z Krajowego Planu Odbudowy (36 mld euro). A także wspomniał o innym instrumencie - mechanizmie warunkowości. Czyli zawieszeniu w przyszłości funduszy z budżetu UE. Inni, w tym przedstawiciele krajów nordyckich, Irlandii, ale też Portugalii, mówili jak ważne jest niezależne sądownictwo dla utrzymania wzajemnego zaufania między państwami UE. Angela Merkel, podobnie jak w publicznych wystąpieniach przed szczytem, namawiała do dialogu i ostrzegała, żeby sytuacja nie wymknęła się spod kontroli. Polskiego premiera bronili szefowe rządów Węgier i Słowenii.
Czytaj więcej
- Nie zgadzam się na to, by politycy szantażowali i straszyli Polskę, by szantaż stał się metodą uprawiania polityki wobec któregoś z praw członkowskich. Tak nie postępują demokracje - oświadczył Mateusz Morawiecki podczas debaty w Parlamencie Europejskim.
Morawiecki w czwartek przed szczytem spotkał się dwustronnie z przywódcami Niemiec, Francji i Hiszpanii oraz — to już przedszczytowa tradycja — w gronie przywódców państw Grupy Wyszehradzkiej. Polski premier musiał mieć świadomość, że jego wystąpienie w Strasburgu oraz list skierowany do przywódców zostały odebrane jako konfrontacyjne i próbował studzić emocje.
Polska była krytykowana za brak praworządności i po raz pierwszy od kilku lat temat ten stanął na najwyższym unijnym forum — Radzie Europejskiej. Już samo to świadczy o powadze sytuacji. Nawet kraje, które najbardziej zachęcają do dialogu z Warszawą - Niemcy, Francja, również Włochy - nie miały wątpliwości, że szczyt unijny musi się tym zająć, bo wyrok Trybunału Konstytucyjnego, prowadzący do niewykonania orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości UE, uderza w podstawy funkcjonowania wspólnoty.