W czwartek polski premier miał wziąć udział w Szczycie Demograficznym w Budapeszcie. Nad Dunaj jednak nie pojechał, bo pojawił się tam premier Czech Andrej Babiš. A Polska jest wściekła na Pragę z powodu nałożonej – na wniosek Czechów – na nasz kraj przez Trybunał Sprawiedliwości UE dziennej kary 500 tys. euro za utrzymywanie pracy kopalni w Turowie. I z tego powodu de facto zawiesza współpracę Grupy Wyszehradzkiej na najwyższym szczeblu.
Zadanie dla ekspertów
– Żałujemy, że Polska traktuje sprawę Turowa jako problem polityczny. W historii Wyszehradu problemy graniczne, które zawsze pojawiają się między sąsiadami, jeszcze nigdy nie blokowały współpracy regionalnej. Spór o Turów musi być rozwiązany na poziomie technicznym, przez ekspertów. Możemy tu zrobić szybko postępy – mówi „Rz" Aleš Chmelař, wiceminister spraw zagranicznych Czech ds. UE.
Czytaj więcej
Premier Mateusz Morawiecki wbrew zapowiedziom nie wyjechał na Węgry, gdzie odbędzie się Szczyt Demograficzny. Powodem ma być chęć uniknięcia spotkania z premierem Czech, Andrejem Babiszem i konflikt związany z Kopalnią Turów
Inne, proszące o zachowanie anonimowości źródło w czeskim rządzie tłumaczy naszej gazecie: – O ruchu Morawieckiego dowiedzieliśmy się z mediów. Jesteśmy zaskoczeni, bo od wielu lat proponujemy Polsce rozwiązanie sporu o Turów, które zakłada jedynie zabezpieczenie wody mieszkańcom po czeskiej stronie granicy. Nasza strategia jest w pełni przejrzysta, a wbrew temu, co się mówi w Warszawie, spór nie jest przedmiotem kampanii wyborczej w Czechach i po wyborach nie zniknie.
Od odwołania 30 czerwca 2020 r. pod zarzutem mobbingu Barbary Ćwioro Polska nie ma ambasadora w Pradze.