Wśród stron internetowych odwiedzanych przez naszych pracowników niekwestionowanym liderem był portal społecznościowy Facebook – opowiada Marcin Lisiecki, pełnomocnik zarządu ds. bezpieczeństwa informacji w firmie telemarketingowej Call Center Poland SA. – Policzyliśmy, że tracimy przez to kilka „etatów" w ciągu miesiąca. Z tego powodu dostęp do portali społecznościowych posiadają teraz tylko osoby, które tego potrzebują ze względu na wykonywane obowiązki.
Walka z wiatrakami
Podobne ograniczenia stawia coraz więcej firm. Powód? Ich szefom coraz bardziej nie podoba się lista najczęściej odwiedzanych przez pracowników witryn internetowych. Królują na niej portale społecznościowe, jak Facebook czy NK, portale humorystyczne, jak Demotywatory czy Kwejk, oraz czaty i fora internetowe. Strony niezbędne do wykonywania obowiązków zazwyczaj lądują w drugiej dziesiątce rankingu.
– Mieliśmy też kilku panów, którzy codziennie wchodzili na strony „tylko dla dorosłych" – wspomina administrator sieci w dużej spółce giełdowej. – Jeden z nich nawet dodawał anonse towarzyskie. Efekt jest taki, że panowie pracują gdzie indziej, a ja dostaję co tydzień zlecenie zablokowania kolejnej strony.
Inaczej ma się sprawa w małych firmach. – U nas jest jasny podział pracy, nie da się jej zrzucić na kogoś innego – mówi szefowa firmy kurierskiej Szybki Lopez Magdalena Konopnicka. – Wiem, że moi pracownicy wchodzą czasami na Facebooka czy NK, ale robią to sporadycznie. Jeśli nie zawalają z tego powodu swoich zadań, to nie widzę powodu, by blokować portale.
Część szefów ma na pracowników sposób: dodają ich w portalach społecznościowych do grup znajomych