Przekonał się o tym S.N., prezes jednego z regionalnych Zrzeszeń Hodowców i Producentów Drobiu, który ponad rok temu zabrał głos w sprawie planów budowy kurników w miejscowości, gdzie organizacja ta ma swoją siedzibę.
Kurniki posła
Inwestorem miała być żona M.K. - jednego z posłów na Sejm RP. Budowa nie podobała się mieszkańcom, obawiali się uciążliwości związanych z odorem i skażenia gleby. Wójt gminy przekonywał, że nie ma podstaw do odmowy zgody na budowę, gdyż inwestor przedstawił pozytywną opinię środowiskową. Zgodnie z nią uciążliwość kurników nie wykroczy poza obręb działki inwestora. Budowa kurników jest także zgodna z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego.
Przed sesją rady gminy w tej sprawie prezes S.N. udzielił wywiadu radiowego, w którym mówił o uciążliwościach i zagrożeniach dla zdrowia mieszkańców regionu i środowiska naturalnego z powodu budowy licznych ferm drobiarskich. Jego zdaniem inwestorzy starający się o zgody na budowę ferm dopuszczają się obchodzenia przepisów prawa i wykorzystują w tym celu powiązania rodzinne. Dalej stwierdził, że „wójt jest szwagrem naszego pana posła, który chce na naszym terenie zbudować w jednym miejscu dwadzieścia kurników". Wypowiedź ta została opublikowana na portalu rozgłośni, była też podawana przez inne media.
Poseł uznał, że narusza jego dobra osobiste, gdyż zarzuty S.N. nie mają żadnych podstaw, a wywołały falę nieprzychylnych komentarzy, które godzą w reputację posła. Spotykały go z tego powodu negatywne konsekwencje w życiu politycznym: jest odsuwany od prac w komisjach sejmowych i pozbawiony faktycznego udziału w życiu politycznym, przez co nie może prawidłowo wykonywać swego mandatu. W pozwie zażądał od S.N. publicznych przeprosin oraz wpłaty 20 tys. zł na konto diecezji. Pozwany bronił się, że w swoich wypowiedziach nie dążył do zniesławienia powoda, a cytowane w pozwie wypowiedzi zostały mu przypisane przez dziennikarzy i nie pochodziły od niego.
Samo kłamstwo nie musi naruszać dóbr
Rozpatrujący sprawę Sąd Okręgowy w Płocku przeanalizował nagrania radiowego wywiadu, przesłuchał świadków i stwierdził, że dobra osobiste posła M.K. zostały naruszone. Choć pozwany nie wymienił w swej wypowiedzi imienia i nazwiska powoda, sąd uznał, że użyte przez niego sformułowania w sposób jednoznaczny pozwalają na zidentyfikowanie posła M.K.