Jednak nie we wszystkich województwach są tacy koronerzy na stałe, a zdarza się, że rodzina zmarłego ma problem, kto ma stwierdzić zgon w takiej sytuacji.
Taka dramatyczna historia rozegrała się w ub. tygodniu w Szczecinie. Po śmierci 93-letniej kobiety nikt nie chciał przyjechać, by stwierdzić zgon ani odebrać zwłoki.
Zmarła przebywała w izolacji, bo u jej bliskich potwierdzono zakażenie. Razem z nią byli wnuczka i jej mąż, którzy przez wiele godzin musieli przebywać z ciałem zmarłej. Kobieta przez kilka godzin dzwoniła do zakładów pogrzebowych, w większości oferujących przyjazd lekarza, który wystawi akt zgonu. Tym razem nikt się nie zgodził. – Mówiłam, że babcia była prawdopodobnie zakażona, bo my z mężem jesteśmy na kwarantannie, a ja mam dodatni wynik testu. Nikt nie zgodził się przyjechać – relacjonowała.
Pomocy odmawiały sanepid i policja. Odsyłały kobietę do zakładów pogrzebowych. W końcu po wielu godzinach przyjechał lekarz z nocnej przychodni, który – według relacji kobiety – też miał już dość tej sytuacji. Wystawił akt zgonu. A po kilku godzinach rodzinie udało się znaleźć zakład pogrzebowy, który wysłał karawan po ciało 93-latki.
Zgodnie z marcową ustawą covidową wojewodowie mieli powołać koronerów do stwierdzania zgonów osób zakażonych. W Wielkopolsce od 27 sierpnia jest dwóch takich lekarzy.