To konkluzja jak najbardziej współczesnego raportu na temat życia w III Rzeczypospolitej w 2011 roku. Raportu sporządzonego przez Naczelną Radę Adwokacką.
NRA bije na alarm, powołując się na dane Komisji Europejskiej oraz rzecznika praw obywatelskich. Te dane rzeczywiście są wstrząsające: Polska przoduje w Unii pod względem liczby wniosków do firm telekomunikacyjnych o informacje dotyczące ich klientów. W 2010 roku zapytań o billingi było aż 1,3 miliona, o niemal 300 tys. więcej niż rok wcześniej.
Odmiennie niż w większości cywilizowanych państw katalog spraw, w których można występować o takie dane, jest u nas otwarty. Nadto w Polsce mamy najdłuższy, bo wynoszący aż 24 miesiące, okres przetrzymywania takich informacji (w innych krajach wynosi on zazwyczaj sześć miesięcy). W dodatku spółki telekomunikacyjne zobowiązane są do zbierania określonych informacji o wszystkich swoich klientach, bez względu na fakt, czy osoby te są podejrzewane o popełnienie przestępstwa lub zagrażają bezpieczeństwu państwa czy też nie.
Mamy też jeszcze dobrze w pamięci niedawne, bulwersujące doniesienia na temat gromadzenia przez policję i służby specjalne billingów dziennikarzy "Gazety Wyborczej", "Rzeczpospolitej", "Polityki", "Newsweeka", TVN24, RMF FM i Radia Zet – w celu zdemaskowania ich źródeł.
Jeśli informacje te uzupełnić o kolejną, że polskie służby specjalne, które tak ochoczo występują o te szczególnie wrażliwe dane, znajdują się w zasadzie poza zewnętrzną kontrolą, to rzeczywiście włos zaczyna się jeżyć na głowie. I wówczas łatwo o wniosek, że nasi ustawodawcy sprokurowali nam Wielkiego Brata naprawdę monstrualnych rozmiarów.