– Najgorszy był listopad i grudzień. 300 osób zwolniły czeskie fabryki. Potem zaczęły się zwolnienia w Wałbrzyskiej Strefie Ekonomicznej, a jako bezrobotni rejestrowali się powracający z emigracji – mówi Mieczysław Mankiewicz, dyrektor Urzędu Pracy w Kamiennej Górze na Dolnym Śląsku.
Jest zaskoczony tym, że to jego powiat jest liderem pod względem wzrostu bezrobocia. – Teraz jest już lepiej. W kwietniu więcej osób dostało pracę, niż ją straciło – dodaje Mankiewicz. Przyczyniły się do tego m.in. prace sezonowe i programy wykorzystujące unijne dotacje. Coraz więcej osób otwiera też swój biznes.
Kwiecień był pierwszym od października miesiącem, kiedy stopa bezrobocia nie wzrosła. Jednak licząc od września ub. r., tj. od początku kryzysu, liczba zarejestrowanych bezrobotnych wzrosła o ok. 330 tys. osób.
Nowa mapa bezrobocia nie pokrywa się z sytuacją sprzed kryzysu. Dużo nowych bezrobotnych przybyło w powiatach uważanych do niedawna za zamożne i rozwinięte gospodarczo. Wyspy bezrobocia pojawiły się m.in. na Śląsku, Dolnym Śląsku i Pomorzu. Im więcej firm udało się ściągnąć samorządom, tym szybciej powiaty odczuły skutki załamania eksportu. Nowe zakłady bardzo często były nastawione na produkcję na potrzeby Unii.
Tak jest z zakładami Jabil w Kwidzynie. Ten należący do amerykańskiego koncernu zakład zwolnił 500 osób. To fatalnie odbiło się na rynku pracy także w sąsiednich powiatach, np. w Sztumie. Tam liczba bezrobotnych wzrosła o połowę.