Dotychczas firmy, jeśli musiały oszczędzać, to przede wszystkim cięły zatrudnienie. Teraz prawie połowa zastanawia się nad rozwiązaniami, które dają im szansę utrzymania załogi.
Większość zastanawia się albo nad urlopami postojowymi, albo nad zmianą umów o pracę. Chcą zamieniać umowy o pracę na cywilnoprawne. Tylko nieliczni chcą wprowadzić elastyczne formy zatrudnienia. Tak wynika z najnowszych danych GUS i NBP.
– A to oznacza różnice w wynagradzaniu pracowników w różnych dziedzinach gospodarki – ocenia Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, ekspert PKPP Lewiatan. Choć według niej realny wzrost wynagrodzenia w firmach w tym roku będzie oscylował około zera, to jednak płace będą rosły tam, gdzie firmom zależy na wyspecjalizowanych pracownikach, np. w farmacji.
– A spadną tam, gdzie zatrudnia się osoby o przeciętnych i niskich kwalifikacjach. Tam też, jeśli firmy będą miały kłopoty z zamówieniami, będzie spadało zatrudnienie – dodaje ekonomistka.
– Firmy w czasach spowolnienia czy kryzysu mogą zmniejszać koszty na dwa sposoby: tną zatrudnienie lub wynagrodzenia. Metoda, jaką zastosują pracodawcy, w dużej mierze zależy od dojrzałości związków zawodowych – uważa prof. Elżbieta Kryńska z Uniwersytetu Łódzkiego. Przyznaje jednak, że w wielu branżach pracodawcy i związki stają przed trudnym wyborem.