Amerykańska inflacja konsumencka wyhamowała z 3,4 proc. w grudniu do 3,1 proc. w styczniu, ale analitycy średnio prognozowali, że zejdzie do 2,9 proc. Rozczarowała inflacja bazowa (czyli liczona bez uwzględniania cen energii, paliw i żywności). Pozostała na poziomie 3,9 proc., podczas gdy średnio oczekiwano, że wyniesie 3,7 proc. Licząc miesiąc do miesiąca, inflacja bazowa przyspieszyła nawet z 0,3 proc. do 0,4 proc.
W reakcji na te dane rentowności amerykańskich obligacji dwuletnich wzrosły o ponad 10 pkt baz., do 4,6 proc. Umocnił się też dolar. We wtorek po południu amerykańska waluta zyskiwała 1,2 proc. wobec polskiej. Za 1 dol. płacono 4,048 zł, a euro kosztowało wówczas 1,07 dol., najmniej od pierwszej połowy listopada.
Czytaj więcej
USA gospodarczo przestały być państwem niezastąpionym z chwilą powstania Unii Europejskiej i rozp...
Dobre dane mogą mocno wpłynąć na politykę pieniężną w USA?
– Nadzwyczaj wysoki wzrost inflacji bazowej w styczniu wzmocni narrację o tym, że „ostatnia mila jest najtrudniejsza”. Jest on jednak w dużym stopniu skutkiem podejrzanie wyglądającego wzrostu stawek czynszu o 0,6 proc. mies./mies. W gospodarce wciąż jest jednak dużo sił dezinflacyjnych – wskazuje Paul Ashworth, ekonomista z firmy badawczej Capital Economics.
Czy te dane mogą mocno wpłynąć na politykę pieniężną w USA? Po styczniowym posiedzeniu Fedu inwestorzy przestali wierzyć, że w marcu dojdzie do pierwszej obniżki stóp. Jerome Powell, prezes Rezerwy Federalnej, wyraźnie bowiem zasygnalizował, że Fed nie jest jeszcze gotów na luzowanie polityki pieniężnej. Oczekiwania inwestorów co do pierwszej obniżki przesunęły się w więc na maj.