Wysoka inflacja to jeden z głównych tematów w europejskich mediach. Brytyjczycy są przerażeni wskaźnikami, Niemcy również. Zwłaszcza że w tym drugim kraju tak wysokiego wzrostu cen nie było od czterech dekad – pisze Business Insider Polska.
Gdyby jednak przyjrzeć się mapie Europy, to na Zachodzie wcale tak czerwono nie jest. Najszybciej ceny rosną w krajach "Trójmorza" (12 państw Unii Europejskiej położonych w pobliżu mórz Bałtyckiego, Czarnego i Adriatyckiego). Rekordowa jest inflacja w Estonii, ale w niemal każdym kraju regionu przekracza 9 proc. Wyjątkiem jest tu Słowenia – tam ceny w kwietniu wzrosły "tylko" o 6,9 proc. w porównaniu z analogicznym okresem 2021 r.
Czemu na Zachodzie ceny rosną jednak znacznie wolniej niż w "Trójmorzu"? Piotr Kuczyński, główny analityk Xelion, mówi Business Insiderowi, że odpowiedzi raczej nie należy szukać, przyglądając się mapom. – Według mnie bliskość Ukrainy wcale nie ma tu takiego znaczenia. Kupujemy przecież to samo. Te same produkty, te same surowce – uważa ekspert.
Zasadniczo dysproporcje inflacyjne pomiędzy Wschodem a Zachodem, można tłumaczyć przede wszystkim "klasyczną ekonomią" – uważa Kuczyński.
– Po prostu na Zachodzie jest znacznie wyższa wydajność pracy (czyli wartość produkcji wytworzonej w danym okresie przez jednego pracownika). W ostatnich 30 latach inflacja zwykle była na Zachodzie niższa niż w naszej części Europy. Głównie właśnie można to tłumaczyć wydajnością pracy – zauważa. A wysoka wydajność pracy niweluje płacowe koszty produkcji, co z kolei zmniejsza tendencje do podnoszenia cen przez firmy.