– Starsi ludzie, jeśli pracują, płacą podatki, robią zakupy, dla nich powinien się rozwijać rynek usług opiekuńczych. Zresztą aktywność ludzi dojrzałych potrzebna jest nie tylko ze względów ekonomicznych, także społecznych – przekonywał Michał Boni, sekretarz stanu w Kancelarii Premiera i szef zespołu doradców premiera Donalda Tuska, w trakcie panelu „Społeczeństwo starzejące się – ciężar dla gospodarki czy nowe szanse?”. – Protestuję przeciwko takiemu prowokacyjnemu tytułowi panelu – dodał.
Według niego zagrożeniem dla gospodarki może być co najwyżej nierównowaga ekonomiczna związana z wiekiem części społeczeństwa, a nie samo społeczeństwo. Zdaniem Boniego polityka społeczna powinna koncentrować się na dwóch aspektach: na aktywizacji pokolenia 50+ i na wspomożeniu dzietności. – A to oznacza, że powinniśmy stworzyć warunki instytucjonalnej pomocy dla rodzin, tak by realne było łączenie aspiracji zawodowych i rodzinnych – dodał minister. – Rozumiem, że Michał Boni tak jest pewien, iż uda się przeprowadzić wszystkie reformy, że nie zastanawia się nad tym, iż starzejące się społeczeństwo może być ciężarem – ripostował pół żartem, pół serio Ryszard Petru, główny ekonomista Banku BPH. – A przecież my właśnie teraz odczuwamy ekonomiczne problemy wynikające ze zbyt rozbudowanego systemu transferów socjalnych. Przypomniał, że mimo znakomitej sytuacji na rynku pracy w Polsce wciąż pracuje, czyli jest aktywnych zawodowo, nieco ponad połowa dorosłych osób. To o ok. 10 pkt procentowych mniej niż w krajach starej Unii Europejskiej.
– Jeśli chcielibyśmy dogonić UE, to pracować powinno dodatkowo ponad 2,6 mln osób – Wiktor Wojciechowski, ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju, przypominał dane z raportu FOR na temat rynku pracy i obciążeń wynikających ze zbyt wczesnego kończenia kariery zawodowej przez Polaków. Z jego obliczeń wynika, iż dodatkowe przychody sektora finansów publicznych wynikające z pracy tych 2,6 mln osób równałyby się kwocie, którą w tym roku budżet państwa dopłaci do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. – Wypłata świadczeń emerytom i rencistom z jednego tylko rocznika to ok. 8 mld zł. A to, że już przedłużyliśmy wypłatę wcześniejszych emerytur o dwa lata, spowodowało dodatkowy wydatek ok. 16 mld zł – wyliczał autor raportu. I przypomniał, że każdy pracujący „płaci” rocznie ponad 2,5 tys. zł na wszystkie świadczenia emerytalne i wcześniejsze emerytury.
– Politycy często za bardzo koncentrują się na aspektach finansowych, gdy rozmawiają o systemie emerytalnym – zauważyła Marina Krasilnikowa, zastępca dyrektora Centrum Analitycznego Jurija Lewady z Rosji. – Koncentrują się na makroekonomii, a zapominają, iż ludzie obserwują świat z pozycji mikro. W Rosji stworzono warunki do indywidualnego oszczędzania emerytalnego, ale prawie nikt z tego nie korzysta, bo ludzie nie rozumieją, dlaczego mieliby to robić. Przyzwyczaili się, że emerytura to synonim biedy, i nie chcą tego zmieniać – dodała.
– Remedium na taką postawę jest polityka pełnego zatrudnienia – podsumował prof. Morris Altman, ekonomista z kanadyjskiego Uniwersytetu Saskatchewan.