Stracą samorządy i firmy

Analitycy zapowiadają głębsze wyhamowanie tempa wzrostu. Zmniejszą się wpływy samorządów z podatków, a spółki będą musiały zmienić strategie

Publikacja: 08.10.2008 05:34

W lutym zespół doradców premiera szacował PKB na 2009 rok na 4,6 proc. Jeszcze wtedy nie było wiadom

W lutym zespół doradców premiera szacował PKB na 2009 rok na 4,6 proc. Jeszcze wtedy nie było wiadomo, że na polskie spowolnienie gospodarcze nałoży się kryzys finansowy.

Foto: Rzeczpospolita

Część ekonomistów przewiduje znacznie poważniejsze spowolnienie gospodarcze w przyszłym roku niż rząd. – Prognozy 3, 7 – 3,8 proc. wzrostu PKB nie wydają mi się przesadzone – uważa Andrzej Rzońca z Fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju. Według niego trudno przewidzieć też, jak długo będzie ono trwało: – To zależy w dużej mierze od sytuacji w krajach europejskich. Gospodarki Francji czy Włoch nie są elastyczne, wątpię więc, że poradzą sobie z recesją w ciągu roku. A to zdaniem Rzońcy oznacza, że naprawdę trudna sytuacja czeka Polskę nie tylko w przyszłym, ale także w 2010 roku.

Jednak zdaniem Macieja Krzaka z fundacji CASE w przyszłym roku wzrost PKB może ciągle wynieść ok. 4,5 – 4,8 proc. – Mamy do wykorzystania pieniądze unijne, które będą dźwignią inwestycji – zaznacza. Ekonomiści z otoczenia premiera przypominają zaś, że w kieszeniach podatników – po obniżeniu stawek PIT – zostanie 8 mld zł, nie jest więc zagrożona konsumpcja i popyt wewnętrzny.

– Spadek dynamiki wzrostu PKB nominalnie o 1 pkt proc. oznacza ok. 3 mld zł mniej wpływów budżetowych – tłumaczy Mirosław Gronicki, były minister finansów. Jeśli więc rząd utrzyma założenia 4,8-proc. wzrostu , a faktycznie będzie to o 1 proc. mniej, to zabraknie nam ok. 3 mld zł wpływów. Jeśli więc rząd nie będzie chciał zwiększać deficytu, będzie musiał szukać oszczędności. – Nie ruszy wydatków sztywnych, będzie więc oszczędzał w sferze budżetowej, na płacach i zatrudnieniu – przewiduje Stanisław Gomułka, ekonomista BCC.

Niższe wpływy podatkowe przysporzą kłopotów samorządom lokalnym. – Niższe tempo wzrostu oznacza dla nas dalsze obniżanie podstawowego źródła dochodów, jakim są wpływy z podatków. To zaś oznacza cięcia w programie inwestycyjnym. Zwłaszcza że dodatkowo rośnie koszt pieniądza – mówi Mirosław Czekaj, skarbnik Warszawy.

Także Stanisław Lipiński, skarbnik Szczecina, przyznaje, że spowolnienie gospodarcze oznacza dla gmin cięcie wydatków. – Wystarczy kilkuprocentowe zmniejszenie dochodów i będziemy ciąć wydatki bieżące albo inwestycyjne. Trudno dziś oszacować jeszcze ich skalę. Spadnie też wysokość naszej nadwyżki operacyjnej – mówi.

[wyimek]10 proc. może wynieść bezrobocie w ciągu dwóch – trzech lat. Liczba osób bez pracy skoczy wtedy o ok. 400 tys.[/wyimek]

W wydatkach bieżących gros stanowią te związane z oświatą, w tym zaś dominują płace nauczycieli. Miastom trudno będzie je zatem obniżać. Inaczej jest zaś z pozostałymi bieżącymi wydatkami związanymi z pomocą społeczną, zdrowiem czy kulturą. Z planu inwestycyjnego mogą zaś zostać usunięte te, które w danym czasie nie są niezbędne.

Także dla firm zaczyna się czas niepewności. Już teraz ostrożniej planują budżety na przyszły rok, zastanawiają się nad zmniejszeniem inwestycji.– Fundusze Private Equity wstrzymały wszelkie akwizycje firm. Uznały, że to, co chciałyby kupić w tej chwili, w przyszłym roku kupią za pół ceny – wyjaśnia Mirosław Barszcz, były wiceminister finansów. Jego zdaniem w najbliższym czasie bardzo trudno będzie pozyskać środki na inwestycje. – Czeka nas 12 miesięcy bez gotówki. Firmy nie mają co liczyć na kredyty ani pozyskanie kapitału w innej formie. To będzie wegetacja, którą nie wszystkim uda się przetrwać – zaznacza.

Na szczęście sami przedsiębiorcy nie myślą o przyszłości swoich firm w tak czarnych barwach. Dariusz Pachla, wiceprezes LPP, producenta i sprzedawcy odzieży, tłumaczy, że firma w reakcji na potrzeby rynku może sięgnąć np. po tańszy asortyment. – Jeśli spadnie popyt konsumpcyjny, czego na szczęście na razie na rynku nie widać, może to uderzyć w firmy sprzedające różnego rodzaju dobra. Mamy jednak nadzieję, że nie uderzy w przychody naszej firmy. Nie przewidujemy jakichś dramatycznych ruchów ograniczenia zatrudniania czy zamykania sklepów.

Zaś Janusz Niedźwiecki, prezes spółki Apator, przekonany jest, że „zdrowe firmy” nie będą miały problemów z uzyskiwaniem kredytów. – Koszty tej operacji poznamy dopiero przy negocjacjach. Ale dodaje, że jeśli spełnią się prognozy spadających zamówień aparatury łącznikowej, firma dokona „dostosowań po stronie zatrudnienia”.

Ekonomiści uważają, że rząd powinien stworzyć dodatkowe warunki dla inwestycji krajowych i zagranicznych, jeśli chce utrzymać wysoki wzrost gospodarczy: – Potrzebne są zachęty dla inwestorów, którzy dziś lokują pieniądze poza Polską – twierdzi Mirosław Barszcz.

Część ekonomistów przewiduje znacznie poważniejsze spowolnienie gospodarcze w przyszłym roku niż rząd. – Prognozy 3, 7 – 3,8 proc. wzrostu PKB nie wydają mi się przesadzone – uważa Andrzej Rzońca z Fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju. Według niego trudno przewidzieć też, jak długo będzie ono trwało: – To zależy w dużej mierze od sytuacji w krajach europejskich. Gospodarki Francji czy Włoch nie są elastyczne, wątpię więc, że poradzą sobie z recesją w ciągu roku. A to zdaniem Rzońcy oznacza, że naprawdę trudna sytuacja czeka Polskę nie tylko w przyszłym, ale także w 2010 roku.

Pozostało 86% artykułu
Dane gospodarcze
Inflacja w USA zgodna z prognozami, Fed może ciąć stopy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Dane gospodarcze
Dług publiczny Polski pobił kolejny rekord
Dane gospodarcze
Kolejni członkowie RPP mówią w sprawie stóp procentowych inaczej niż Glapiński
Dane gospodarcze
Produkcja przemysłowa w Niemczech spadła w październiku. Rząd uspokaja
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Dane gospodarcze
Zagadkowy komunikat RPP. Rząd chciał rozwiać niepewność, wyszło inaczej