Część ekonomistów przewiduje znacznie poważniejsze spowolnienie gospodarcze w przyszłym roku niż rząd. – Prognozy 3, 7 – 3,8 proc. wzrostu PKB nie wydają mi się przesadzone – uważa Andrzej Rzońca z Fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju. Według niego trudno przewidzieć też, jak długo będzie ono trwało: – To zależy w dużej mierze od sytuacji w krajach europejskich. Gospodarki Francji czy Włoch nie są elastyczne, wątpię więc, że poradzą sobie z recesją w ciągu roku. A to zdaniem Rzońcy oznacza, że naprawdę trudna sytuacja czeka Polskę nie tylko w przyszłym, ale także w 2010 roku.
Jednak zdaniem Macieja Krzaka z fundacji CASE w przyszłym roku wzrost PKB może ciągle wynieść ok. 4,5 – 4,8 proc. – Mamy do wykorzystania pieniądze unijne, które będą dźwignią inwestycji – zaznacza. Ekonomiści z otoczenia premiera przypominają zaś, że w kieszeniach podatników – po obniżeniu stawek PIT – zostanie 8 mld zł, nie jest więc zagrożona konsumpcja i popyt wewnętrzny.
– Spadek dynamiki wzrostu PKB nominalnie o 1 pkt proc. oznacza ok. 3 mld zł mniej wpływów budżetowych – tłumaczy Mirosław Gronicki, były minister finansów. Jeśli więc rząd utrzyma założenia 4,8-proc. wzrostu , a faktycznie będzie to o 1 proc. mniej, to zabraknie nam ok. 3 mld zł wpływów. Jeśli więc rząd nie będzie chciał zwiększać deficytu, będzie musiał szukać oszczędności. – Nie ruszy wydatków sztywnych, będzie więc oszczędzał w sferze budżetowej, na płacach i zatrudnieniu – przewiduje Stanisław Gomułka, ekonomista BCC.
Niższe wpływy podatkowe przysporzą kłopotów samorządom lokalnym. – Niższe tempo wzrostu oznacza dla nas dalsze obniżanie podstawowego źródła dochodów, jakim są wpływy z podatków. To zaś oznacza cięcia w programie inwestycyjnym. Zwłaszcza że dodatkowo rośnie koszt pieniądza – mówi Mirosław Czekaj, skarbnik Warszawy.
Także Stanisław Lipiński, skarbnik Szczecina, przyznaje, że spowolnienie gospodarcze oznacza dla gmin cięcie wydatków. – Wystarczy kilkuprocentowe zmniejszenie dochodów i będziemy ciąć wydatki bieżące albo inwestycyjne. Trudno dziś oszacować jeszcze ich skalę. Spadnie też wysokość naszej nadwyżki operacyjnej – mówi.