100-metrowy biurowiec ze szkła i aluminium jest najwyższą budowlą w stolicy Etiopii. Tuż obok Chińczycy wybudowali imponujące centrum konferencyjne. Zafundowali nawet meble. - Ta wspaniała budowla to dowód naszych przyjaznych uczuć wobec mieszkańców Afryki i naszego poparcia dla rozwoju tego kontynentu - powiedział przedstawiciel chińskiego politbiura Jia Qinqlin, wręczając premierowi Etiopii symboliczny złoty klucz.
Budowa centrum konferencyjnego i biurowca trwała od 2009 roku. Większość materiałów sprowadzono z Chin. Na budowie pracowało 1200 osób, w większości Chińczyków. Całość kosztowała Pekin 200 milionów dolarów. W niedzielę w nowej siedzibie Unii Afrykańskiej zaczął się 18. szczyt tej organizacji.
Wyścig po surowce
Budowla już została okrzyknięta symbolem chińskiej ekspansji w Afryce. W ciągu ostatniej dekady chińsko-afrykańska wymiana handlowa zwiększyła się sześciokrotnie i sięgnęła 120 miliardów dolarów rocznie. Oficjalnie w 2008 roku w Afryce działało 1600 chińskich firm.
Afryka pokrywa już jedną trzecią chińskiego importu ropy naftowej. Najwięcej dostarczają Angola, Sudan i Demokratyczna Republika Konga. I chociaż kontynent skrywa zaledwie 10 proc. światowych zasobów ropy, Chiny liczą na odnalezienie nowych złóż. Państwo Środka jest bowiem największym konsumentem ropy naftowej po USA, a jego uzależnienie od importu będzie ciągle rosło.
Chiny sprowadzają też z Afryki inne surowce, przede wszystkim miedź, kobalt i rudę żelaza. Ponieważ do sprawnego importu potrzebna jest odpowiednia infrastruktura, w szybkim tempie budują drogi, lotniska, linie kolejowe i porty.