Po trzech tygodniach dynamicznych zwyżek apetyt inwestorów na akcje firm notowanych na giełdach państw rozwijających się zaczął wygasać. Tempo wzrostu indeksu MSCI EM w poprzednim tygodniu było z dnia na dzień coraz mniejsze. Piątkowa sesja zakończyła się już pokaźnym spadkiem.
Zmiana trendu nie powinna jednak dziwić. Skala zwyżek indeksu (prawie 10 proc.) była już na tyle duża, że część inwestorów uległa pokusie realizacji zysków. Trudno oszacować skalę ewentualnych spadków. Możliwe, że nie będzie duża, bo dane makroekonomiczne napływające z rynków wschodzących bynajmniej nie dają sygnałów do niepokoju.
Poprawiające się perspektywy gospodarek emerging markets dostrzegł również Międzynarodowy Fundusz Walutowy, który we wtorek podniósł prognozy tempa wzrostu PKB dla tej grupy krajów. Według instytucji będą się one rozwijały w 4,9-proc. tempie. W 2015 r. nastąpi przyspieszenie do 5,3 proc. Tempo wzrostu będzie zatem wyższe niż dla całej światowej gospodarki, dla której wskaźniki mają wynieść odpowiednio: 3,6 proc. i 3,9 proc.
MFW zdecydował się też zweryfikować prognozy PKB dla poszczególnych gospodarek. Nie wszystkie zareagowały na zmiany we właściwy sposób. Bardzo słabo w poprzednim tygodniu prezentowała się m.in. giełda praska, która straciła 2,5 proc., mimo że MFW podniósł do 1,9 proc. z 1,5 proc. prognozę tempa wzrostu czeskiej gospodarki w tym roku. W przyszłym powiększy się ona o kolejne 2 proc.
Wydaje się, że prognozy są bezpieczne, bo w poprzednim tygodniu inwestorzy dowiedzieli się m.in., że w lutym produkcja przemysłowa w Czechach była o 6,7 proc. większa niż rok wcześniej (prognozy zakładały 6-proc. wzrost), a bezrobocie w marcu zmalało do poziomu 8,3 proc. z 8,6 proc. miesiąc wcześniej. W tej sytuacji spadki w Pradze można tłumaczyć realizacją zysków wypracowanych w drugiej połowie marca i pierwszym tygodniu kwietnia, które były wyższe niż na innych rynkach wschodzących.