Unikaniu powstawania gett etnicznych posłużą programy integracyjne – na dłuższy pobyt lub obywatelstwo polskie szansę mają tylko ich uczestnicy.
Pracowników potrzebnych w gospodarce będziemy zaś szukać w kraju wśród długotrwale bezrobotnych, a wręcz nieaktywnych zawodowo osób 50+. Do Polski mają wracać repatrianci wywiezieni przed laty na Wschód. Ministerstwo liczy też na powrót choćby części z 2,5 mln Polaków, którzy wyjechali za chlebem na Zachód. Projekt nie zawiera jednak żadnych pomysłów na aktywną politykę w stosunku do tych grup potencjalnych pracowników.
Już dziś się szacuje, że polscy przedsiębiorcy działający w przemyśle, budowlance czy transporcie szukają chętnych na kilkaset tysięcy stanowisk. Samo MSWiA przyznaje, że do 2030 r. w Polsce będzie brakować 4 mln pracowników.
– Mam wrażenie, że rząd po raz pierwszy przyznał, iż mamy ogromny problem – zauważa Grzegorz Tokarski, ekspert Pracodawców RP.
Zupełnie nowym elementem polityki państwa mogą być natomiast wyższe podatki dla osób bezdzietnych, które mają zwiększyć efekt demograficzny polityki prorodzinnej państwa. Choć podobnie jak program 500+ efekty przyniosą dopiero za 20 lat, te wyższe podatki trzeba by wprowadzić już teraz. W projekcie padają przykłady takich rozwiązań stosowanych w innych państwach UE. W Niemczech bezdzietne osoby powyżej 23. roku życia płacą wyższe o 0,25 pkt proc.składki na ubezpieczenia społeczne. We Francji zaś przy wyliczaniu podatku stosuje się tzw. iloraz rodzinny, dzięki któremu wraz ze wzrostem liczebności rodziny maleje płacony przez nią podatek. Nie wiadomo, jak rozwiązania zachęcające do zakładania rodziny i posiadania dzieci za pomocą podwyżki podatków płaconych przez singli miałyby wyglądać w Polsce.
– Z punktu widzenia pracodawców najważniejsze jest to, czego w tym dokumencie nie ma – zauważa Monika Fedorczuk, ekspert Konfederacji Lewiatan. – Brakuje strategii na najbliższe lata i odpowiedzi na aktualny brak rąk do pracy. Dostępność siły roboczej to warunek lokowania w Polsce inwestycji prywatnych, co przy braku rąk do pracy może się przełożyć na publiczne. Jeśli Polska przegra konkurencję o pracowników zagranicznych z Czechami czy Niemcami, skutki odczuje w najbliższych latach cała gospodarka.