„Amantadyna działa na covid! Jestem przykładem. Najpierw syn, potem żona, w końcu ja: wysoka gorączka, ogromny ból, silny kaszel, wg. lekarza tak 7 dni, a potem apogeum, więc wziąłem amantadynę – piorunujący efekt! Zadziałało!” - pisał na Twitterze w grudniu 2020 roku wiceminister Marcin Warchoł. Zapowiadał też, że będzie się domagał, by tym lekiem zajęło się Ministerstwo Zdrowia.
W Polsce powstawały wówczas ośrodki, które prowadziły tego typu terapię, mimo braku wskazań w literaturze naukowej. Ministerstwo Zdrowia ostatecznie zleciło badania kliniczne poświęcone amantadynie i jej stosowaniu w COVID-19, finansowane przez Agencję Badań Medycznych. Badania prowadziły dwa ośrodki. Najpierw ogłoszono wyniki badań ze Śląska - prof. Adam Barczyk wykazał, że nie ma różnic pomiędzy grupą pacjentów w zaawansowanej fazie z umiarkowanym bądź ciężkim COVID-19 leczonych amantadyną a grupą pacjentów przyjmujących placebo. Lubelskimi badaniami kierował natomiast prof. Konrad Rejdak, kierownik Kliniki Neurologii SPSK4 w Lublinie i prezes Polskiego Towarzystwa Neurologicznego. Choć w przedstawionym raporcie twierdził, że wyniki badania „wspierają koncepcję ochronnego działania amantadyny we wczesnej fazie COVID-19 w uzupełnieniu standardowej opieki medycznej”, to zastrzeżenia do niego zgłosiła Agencję Badań Medycznych. Jak informowało radio TOK FM, zdaniem urzędników neurolog nie udowodnił pozytywnego działania leku, choć na niego wskazywał. Dodatkowo wskazano, że w badaniu wzięło za mało osób, żeby sformułować miarodajne wnioski, a porównanie pacjentów leczonych amantadyną i placebo, było niewłaściwe. Prof. Rejdak nie zgadzał się z tymi zarzutami.
Czytaj więcej
- To bardzo smutne, jeśli oficjalny przedstawiciel rządu opowiada takie androny. To może być szkodliwe. To nie witamina D czy cynk - powiedział prof. Krzysztof Simon, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, komentując wpis Marcina Warchoła, wiceministra sprawiedliwości, który przekonywał, że „amantadyna działa na covid”.
„Dziennik Gazeta Prawna” podał w czwartek, że wiceminister Warchoł zaangażował się w postępowanie prowadzone przez Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie. Dotyczyło ono łamania zakazu stosowania amantadyny w leczeniu COVID-19, wydanego przez Rzecznika Praw Pacjenta w lutym ub. r., przez jedną z przemyskich przychodni. Dr Włodzimierz Bodnar, który prowadzi przychodnię, odwołał się od decyzji. „I to właśnie w tej sprawie minister Warchoł poprosił warszawską prokuraturę o włączenie się do postępowania” - czytamy w „DGP”, który podkreśla, że choć przepisy na to pozwalają, to takie sytuacje są „dość rzadkie”.
Warchoł tłumaczył w rozmowie z gazetą, że chciał „stanąć za wolnością pacjentów w prawie do wyboru leczenia oraz za prawami doktora Bodnara”, który – jak mówił – „będąc na pierwszej linii walki z COVID-19, stał się celem ataków i represji. A powinien dostać medal za swoją postawę”. W efekcie jeden z prokuratorów włączył się do postępowania sądowego, jednak przedstawił stanowisko w kontrze do poglądów Warchoła. W uzasadnieniu stwierdził, że „zarzuty podniesione w skardze należy uznać za niezasadne”, a Rzecznik Praw Pacjenta podjął słuszną decyzję, mieszczącą się w zakresie jego kompetencji.