O zwiększeniu tegorocznego deficytu oraz obniżeniu prognozy wzrostu gospodarczego poinformował wczoraj szef resortu finansów Jacek Rostowski. Jeszcze w czwartek zaprzeczał, że taka decyzja jest brana pod uwagę.
– Polacy wydają mniej pieniędzy na konsumpcję, wpływy podatkowe są niższe, niż myśleliśmy, dlatego zamiast 303 mld zł do kasy państwa może wpłynąć o 37 mld zł mniej – wyjaśnił minister finansów na konferencji po posiedzeniu rządu. Nie było na niej premiera Donalda Tuska.
Rostowski przyznał, że zeszłoroczne szacunki mówiące o wzroście gospodarczym sięgającym 3,7 proc. PKB, a także styczniowe sugerujące, że wyniesie on 1,7 proc., okazały się błędne. Najnowsza prognoza to 0,2 proc.
Zaplanowany na ten rok deficyt na poziomie 18,2 mld zł wzrośnie o 9 mld zł. Jednocześnie rząd zamierza zmusić ministrów, aby znaleźli dodatkowe 3 mld zł. Gdzie dokładnie, tego Rostowski nie chciał zdradzić. Według informacji „Rz” będą cięcia w tzw. wydatkach bieżących budżetu. Przełoży się to np. na niższe limity paliwowe dla policji oraz mniejsze nakłady na zakup artykułów biurowych dla urzędników.
Rząd liczy też na dodatkowe przychody – przede wszystkim z dywidend od spółek Skarbu Państwa. Łącznie ma to być 5,3 mld zł ponad planowaną wcześniej kwotę.