[b][link=http://www.rp.pl/artykul/333511.html]Komentarz wideo o kłopotach budżetu i planach rządu wobec NBP[/link][/b]
Wczoraj NSA orzekł, że spółki energetyczne mimo przerzucenia kosztów akcyzy na nabywcę mają prawo domagać się zwrotu podatku od resortu finansów. W skali całego kraju na takie rozstrzygnięcie oczekiwało kilkudziesięciu wytwórców energii, którzy dochodzili swych praw w sądach administracyjnych.
– Bardzo się cieszymy, że NSA nie dopuścił do sytuacji, w której troska o kondycję budżetu przeważyła nad sprawiedliwym rozstrzygnięciem sprawy – mówi Beata Bona, menedżerka Ernst & Young reprezentująca producentów energii. Adwokaci producentów obawiali się bowiem, że tak poważna kwota – 10 mld zł – którą minister finansów będzie musiał zabezpieczyć w budżecie na poczet roszczeń skłoni sąd do wydania orzeczenia korzystnego dla państwa. – Minister może rozłożyć wypłaty na ten i przyszły rok, bo spodziewam się, że w takim okresie będą wydawane korzystne dla producentów wyroki – mówi Barbara Bona. – Natomiast jeśli fiskus chciałby przeciągnąć wypłaty na kolejne lata, to będzie to budżet państwa kosztowało jeszcze więcej, bo zmuszony będzie doliczać odsetki.
Witold Lisicki, rzecznik resortu finansów, wyjaśnił, że orzeczenie NSA wcale nie przesądza zwrotu akcyzy. – Sąd uznał, że zwrot jest możliwy, ale nie powiedział też, że jest zasadny – podkreślił Lisicki. – Decyzje o wypłacie będą podejmować sądy wojewódzkie, a przed nimi będziemy się starali dowieść, że zwrot podatku oznaczałby bezzasadne wzbogacenie spółek. Bo przecież sprzedając energię, ciężar akcyzy przerzucali oni na odbiorców. Rzecznik dodał, że gdyby fiskus oddał pieniądze producentom, oznaczałoby to, że w ciągu minionych trzech lat energia była w ogóle nieopodatkowana, a to byłoby niezgodne z dyrektywą unijną.
Najbardziej zadowolony z wyniku sprawy jest zarząd Zespołu Elektrowni PAK, jednego z pierwszych wnioskodawców. Firma ma do odzyskania 450 mln zł, bo tyle podatku zapłaciła od 2007 r. do końca lutego 2009 r.