Resort skarbu, do którego należy obecnie ok. 53 proc. akcji Grupy Lotos, ogłosił – zgodnie z zapowiedzią - zaproszenie do rokowań w sprawie ich sprzedaży pakietu.
Te firmy, które odpowiedzą na nie pozytywnie w najbliższych tygodniach, otrzymają memorandum informacyjne i będą miały czas do 4 lutego na złożenie ofert. W dwa tygodnie później Minister Skarbu ogłosi, czy i z kim podejmie kluczowe negocjacje. Ale powodzenie transakcji wartej co najmniej 2 mld zł, bo na tyle wyceniany jest według notowań giełdowych pakiet akcji MSP, zależeć ma nie tylko od wyceny Lotosu. Wiceszef resortu Mikołaj Budzanowski zapowiada, że są podstawowe oczekiwania Skarbu Państwa wobec inwestora to, by zapewnił Lotosowi rozwój, utrzymał go na giełdzie w Warszawie a siedzibę w Gdańsku. – To warunki brzegowe, które muszą być spełnione – mówi. – Po zakończeniu rozbudowy rafinerii w Gdańsku teraz Lotos potrzebuje dodatkowych inwestycji – przede wszystkim w zakresie wydobycia ropy oraz poprawy pozycji konkurencyjnej na krajowym rynku i rozwoju sieci stacji – dodał. Dlatego – jak tłumaczy wiceminister Budzanowski – zaproszenie ma charakter międzynarodowy i choć jest otwarte, to jednak MSP szczególnie kieruje je do firm mających doświadczenie w sektorze naftowym i paliwowym.
W ogłoszeniu zaznaczono, że chodzi o transakcję „zapewniającą zbycie przez Skarb Państwa wszystkich akcji". A to wyraźny sygnał, ze resort chce w ogóle wyjść z Lotosu. Ale ostateczna decyzja w tej sprawie należeć będzie do Rady Ministrów. Wicepremier Waldemar Pawlak uważa, że inwestor dla Lotosu, ze względu na strategiczny charakter tej firmy, powinien być dokładnie sprawdzony. Można się więc spodziewać, że też inwestor będzie musiał też zaaprobować dodatkowe warunki, jak choćby zakaz sprzedaży akcji przez co najmniej kilka lat.
Ze względu na duże oczekiwania Skarbu Państwa i twarde warunki, część ekspertów uważa, że nie należy spodziewać się wielu ofert. Tym bardziej, że w Europie trwa „sezon” wyprzedaży aktywów rafineryjnych. Największe koncerny – w tym na przykład Shell pozbywają się ich. Mikołaj Budzanowski przekonuje jednak, że aktywa w Europie Zachodniej są inne niż Lotos. – Gdańska firma ma dogodne położenie, jest nowoczesna i co najważniejsze działa na rozwijającym się ciągle rynku, gdzie zapotrzebowanie na paliwo będzie jeszcze wzrastać – dodaje.
Eksperci sugerują, że największe szanse na dogadanie się ze skarbem państwa miałaby firma naftowa, dla której wydanie ponad pół miliarda euro nie stanowi żadnego problemu. – Nie chodzi tylko o proste zapłacenie Ministrowi 2 mld zł i dodatkowej premii za kontrolę, ale dodatkowe kosztowne projekty wydobywcze – mówi anonimowo jeden z ekspertów. Więc powinna to być firma, mająca duże własne złoża, tak by w jednym czy kilku projektach mogła uczestniczyć gdańska grupa – dodaje. Za najbardziej prawdopodobnych oferentów eksperci uważają rosyjskie koncerny, ale też zaznaczają, że nie będą między sobą konkurować, by nie „podbijać ceny”. O zainteresowaniu udziałem w procesach prywatyzacyjnych w Polsce swoich firm mówił w piątek w Warszawie wicepremier Igor Sieczyn. I nie jest tajemnicą, ze na spotkaniu z przedstawicielami polskiego rządu zapoznał się z planami prywatyzacyjnymi. Wiceminister Budzanowski, który je prezentował, nie chce wypowiadać się o udziale rosyjskich koncernów w prywatyzacji Lotosu. Mówi tylko, że przetarg ma charakter międzynarodowy.