Niemal 644 mld zł – tyle mamy oddać państwu w formie różnych podatków w tym roku. W przeliczeniu na jednego statystycznego Polaka przypadnie więc już ok. 17,2 tys. zł, a na czteroosobową rodzinę – aż 68 tys. Dla porównania, w 2016 r. nasza podatkowa danina dla kasy państwa wynosiła ok. 10,1 tys. zł rocznie na osobę.
W kolejnych latach te wartości mają znacząco rosnąć: o 50–70 mld zł rocznie, aż do ponad 820 mld zł w 2025 r. – wynika z naszej analizy danych przedstawionych ostatnio przez Ministerstwo Finansów w wieloletnim planie finansowym państwa na lata 2022–2025. Takie nominalne zwiększenie jest zjawiskiem naturalnym, wynika np. ze wzrostu płac, PKB czy inflacji, ale o skali fiskalizmu państwa świadczą dochody podatkowe w relacji do PKB.
A tu można mówić o pewnym zaskoczeniu. Bo mimo ogromnej reformy PIT w ramach Polskiego Ładu i jego korekt (w tym obniżki stawki PIT z 17 do 12 proc. i dziesięciokrotnej podwyżki kwoty wolnej, do ok. 30 tys. zł), która ma zostawić w kieszeniach Polaków ok. 30 mld zł rocznie, fiskalizm wcale nie będzie mniejszy. Choć rzeczywiście ciężar obciążeń podatkowych ma bardziej przesunąć się z opodatkowania dochodów, na opodatkowanie konsumpcji.
I tak, łącznie wpływy z podatków w 2022 r. mają wynieść 21,9 proc. PKB, a w kolejnych latach poziom ten ma być mniej więcej stały: w 2023 – 22,1 proc. PKB, w 2024 i 2025 r. – 22 proc. W porównaniu z wyjątkowym 2021 r. to spadek o 1,7 pkt proc. w relacji do PKB, co jest efektem obniżek PIT, ale też wprowadzonej w tym roku tarczy antyinflacyjnej, obniżającej VAT na żywność, energię i paliwa. Ale w porównaniu z 2016 r. to wzrost łącznie o 1,3 pkt proc. PKB.