Opinie
Stanisław Gomułka, główny ekonomista Business Centre Club
Rząd zakłada bardzo wysoki przyrost dochodów z VAT – aż o 27 mld zł – w 2017 r. Za to w 2018 r. ma on być znacznie mniejszy, czyli tylko 12,5 mld zł. Najwyraźniej resort finansów uznał, że z grubsza osiągnął już to, co się da, w wyniku uszczelniania systemu VAT. Chodzi o 20–30 mld zł do końca 2018 r. To sporo, ale wciąż stosunkowo niewiele w stosunku do zapowiedzi przedstawicieli PiS, gdy była mowa o 50–60 mld zł. Obserwując działania resortu finansów, można też zauważyć, że po wykorzystaniu rozwiązań przygotowanych przez poprzedników: ministra Mateusza Szczurka i ministra Pawła Szałamachę, coraz mniej mamy propozycji nowych, efektywnych mechanizmów. Widać, że w tej chwili dochodzimy do punktu, w którym rząd musi bardzo uważać, by nie wylać dziecka z kąpielą. Takim działaniem byłaby np. realizacja propozycji ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Jak rozumiem, według Ziobry właśnie dochodzimy w uszczelnianiu do ściany i dalsze wykrywanie przestępstw dzięki analizie danych jest utrudnione. W związku z tym – idąc tokiem rozumowania ministra – należy rozważyć możliwość przejmowania kontroli nad prywatną firmą przez wprowadzenie państwowego zarządu na pewien okres. Taki zarząd sprawdzałby, czy firma jest OK, jeśli tak – wracałaby do właściciela, jeśli nie – stawałaby się publiczna. To oczywiście niezwykle groźne propozycje. Na szczęście projekt budżetu na 2018 r. wskazuje, że nie zostaną one wprowadzone w życie.
Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan
Nowe propozycje resortu finansów w zakresie uszczelniania podatków dochodowych wzbudziły nasz niepokój. Prowadzą bowiem do tego, że przedsiębiorstwa zostaną zmuszone do obniżenia wartości podatkowych kosztów uzyskania przychodu. Oznacza to, że zapłacą wyższe podatki, a ich zyski spadną. Pogorszy się więc kondycja finansowa tego sektora. Największe kontrowersje wzbudził pomysł, by nałożyć pewne niskie limity dla wydatków na usługi niematerialne, w tym doradcze, PR-owe, marketingowe. Dla wielu firm to posunięcie zupełnie niezrozumiałe i niemające żadnego uzasadnienia w działalności biznesowej. Na szczęście po konsultacjach resort finansów zapowiedział, że wprowadzi ograniczenie tylko wobec zakupu takich usług między spółkami zależnymi. Mam nadzieję, że dotrzyma słowa. To szczególnie ważne, bo rzeczywiście widać, że teraz na celowniku fiskusa znajdą się w szczególności podatnicy CIT i PIT. Z VAT rząd już „wycisnął" bardzo dużo w 2017 r. i przyrost na 2018 r. – zresztą bardzo słusznie – jest znacznie mniejszy. Co co całego budżetu w 2018 r., to wydaje się one do zrealizowania. Boję się jednak, co będzie w kolejnych latach. Rząd zwiększa bowiem tzw. wydatki sztywne. Po 2018 r. dochody mogą już nie rosnąć tak dynamicznie, a wydatki zostaną. Czy wówczas trzeba będzie po prostu podnieść stawki podatkowe?
Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku
W projekcie budżetu na 2018 r. optymistycznie założono, że wpływy z VAT mają sięgnąć 166 mld zł, o 8 proc. więcej niż przewidywane dochody z tego podatku w 2017 r. Według naszych szacunków oznacza to poprawę ściągalności o około 1/3 mniejszą niż w 2017 r., co wydaje się racjonalnym założeniem, bo największe przyrosty z uszczelniania uzyskuje się na początku. Z kolei dość pesymistycznie założono dochody z akcyzy – na 70 mld zł, czyli zaledwie o 1,4 proc. więcej niż w 2017 r. Dlatego, naszym zdaniem, łączne dochody z podatków pośrednich są realistyczne. Dochody z podatków bezpośrednich – CIT i PIT (mimo podniesienia kwoty wolnej od podatku) – mają wzrosnąć o 8 i 9 proc. w stosunku do planów na 2017 r. Plany te mają duże prawdopodobieństwo nadwykonania, więc założenia dochodów na przyszły rok również należy ocenić jako realistyczne. Na tej podstawie można przewidywać, że deficyt finansów publicznych wg metodologii unijnej nie przekroczy 2,5 proc. PKB (rząd zakłada, że będzie to 2,7 proc. PKB – red.) Deficyt budżetu centralnego w tym roku ma sięgnąć – jak szacuje resort finansów – 33 mld zł, aż o 26 mld zł mniej od planu. Na tej podstawie można przewidywać, że deficyt całego sektora finansów publicznych w tym roku wyniesie 2–2,2 proc., nawet jeśli rząd zdecyduje się przenieść część deficytu z 2018 na 2017 r.