Olli Rehn, komisarz ds. finansowych i walutowych UE podczas wizyty w Polsce podtrzymał nasze nadzieje na zdjęcie procedury nadmiernego deficytu jeszcze w tym roku. A na tej decyzji polskim władzom bardzo zależy.
Co właściwie dzięki temu byśmy zyskali? – Przede wszystkim to wizerunkowy sukces, bo dziś procedurą objętych jest 20 krajów UE, a tylko sześć ma szansę na jej zdjęcie – komentuje Maciej Reluga, główny ekonomista BZ WBK.
Minister finansów Jacek Rostowski podkreśla zaś, że moglibyśmy spełnić jeszcze w tym roku kryterium fiskalne wejścia do strefy euro (deficyt sektora finansów publicznych nie wyższy niż ok. 3 proc. PKB, a zadłużenie – 60 proc. PKB).
Ale teoretyczne korzyści są znacznie głębsze. Zniesienie procedury oznacza bowiem także zniesienie restrykcyjnych zapisów w ustawie o finansach publicznych. Chodzi o tzw. tymczasową regułę wydatkową, która ogranicza wzrost wydatków elastycznych państwa do 1 proc. ponad inflację. To wydatki np. na inwestycje, na utrzymanie policji czy wojska, bieżące wydatki administracji.
Przestałaby obowiązywać także zasada, która dziś zakazuje wprowadzania – mówiąc w uproszczeniu – ulg i zwolnień podatkowych oraz ustaw powodujących zwiększenie tzw. wydatków sztywnych budżetu. A do takich należą np. składki na osoby przebywające na urlopach macierzyńskich, które rząd chce zwiększyć przez wydłużenie tych urlopów.