Ekonomiści są podzieleni w ocenach, czy rządowi uda się zrealizować plan finansowy na 2020 r., o którym informowała w poniedziałek „Rzeczpospolita". Zakłada on, że po raz pierwszy we współczesnej historii budżet będzie w równowadze, tzn. wpływy pokryją w pełni wydatki. W tle jest jednak ważniejsze pytanie: czy do takiego celu warto w ogóle dążyć?
Wyborcze hasło
Wielu ekonomistów nie chce w ogóle ustaleń „Rz" komentować. Dlaczego? – Ten plan jest elementem kampanii wyborczej – ucina prof. Marek Belka, dziś europoseł, w przeszłości minister finansów, premier i prezes Narodowego Banku Polskiego.
Tak samo plan, wedle którego w 2020 r. w budżecie państwa pierwszy raz od 30 lat nie będzie dziury, komentuje Jarosław Neneman z Uczelni Łazarskiego, były wiceminister finansów. – Ten plan został ogłoszony na potrzeby kampanii wyborczej. Mogę się założyć, że w rzeczywistości budżet nie będzie zbilansowany – powiedział w rozmowie z „Rz". – Skoro w ub.r. w budżecie był deficyt i w tym roku prawdopodobnie też będzie, to trudno uwierzyć, aby nie było go w przyszłym roku, gdy koniunktura w gospodarce będzie gorsza, spadnie dynamika dochodów, a przestrzeń do uszczelnienia systemu podatkowego będzie mniejsza – dodał. Według niego, jeśli w październikowych wyborach parlamentarnych wygra PiS, kolejny rząd wróci do pomysłów na zwiększenie wpływów do budżetu, które pojawiły się w kwietniowej aktualizacji Wieloletniego Planu Finansowego Państwa. Chodzi m.in. o podwyżkę akcyzy na tytoń i alkohol, likwidację limitu składek na ZUS, wprowadzenie podatku handlowego oraz podatku cyfrowego. W poniedziałek „Dziennik Gazeta Prawna" poinformował, że w projekcie budżetu na 2020 r. – tym samym, który według ustaleń „Rz" ma być zrównoważony – nie zaplanowano realizacji żadnego z tych pomysłów.
Ograniczenia podażowe
Zdaniem ekonomistów z mBanku przyszłoroczny budżet dałoby się zrównoważyć bez uciekania się do budzących kontrowersje propozycji z WPFP, ale oznaczałoby to „wyraźne zacieśnienie polityki fiskalnej w przyszłym roku". A to, jak dodali w komentarzu na Twitterze, „powinno być podstawą do obniżenia prognoz wzrostu PKB w 2020 r.".