W poniedziałek na Tweeterze polecił Mary Barra zamknięcie którejś z fabryk w Chinach, bądź w Meksyku i zapewnić, że 1,7 tys. miejsc pracy w Lordstown w Ohio nie zniknie. Jednocześnie wysłał tweeta do szefa związku zawodowego United Auto Workers (UAW), żeby zagwarantował mu powrót miejsc pracy do zakładu w Ohio. To sygnał, że Donald Trump już na poważnie rozpoczął swoją kampanię przed wyborami w 2020 roku, a wygrana w Ohio jest dla niego niesłychanie ważna. Wybory prezydenckie w tym stanie wygrał z mocnym wynikiem, właśnie obiecującobiecując bezpieczne miejsca pracy.
Czytaj także: Donald Trump grozi General Motors. "Zabierzemy subwencje"
Sprawa nie jest nowa, a awantura o zamknięcie fabryki w Ohio wybuchła w listopadzie 2018. Teraz wiadomo, że kolejna runda rozmów między zarządem GM a UAW została zaplanowana na wrzesień/październik.
- Po co macie czekać aż do października, rozmawiajcie natychmiast – złościł się Donald Trump. - Zamknijcie fabryki w Chinach i Meksyku, gdzie tyle zainwestowaliście w erze przed-Trumpem. Te miejsca pracy należą się Amerykanom. Jak to jest,że inne koncerny samochodowe „ o wiele lepsze, niż GM" budują fabryki w USA, a amerykańskie je zamykają. Powiedziałem jej (Mary Barra),żeby coś szybko zrobiła, a ona zrzuciła winę na związki zawodowe. Nic mnie nie obchodzi kto jest winien, ta fabryka musi być otwarta - mówił prezydent USA.
Z kolei GM w oświadczeniu opublikowanym w ostatnią niedzielę poinformował, że o przyszłości fabryki w Ohio będzie rozmawiała z UAW. Jednocześnie koncern poinformował, że ma zapewnione miejsca pracy dla wszystkich z 1,7 tys. pracowników w innych fabrykach GM.