Jeśli w dalszym ciągu będziemy mieli w Niemczech do czynienia z brakiem siły roboczej, to można sobie wyobrazić zniesienie ograniczeń dla pracowników z krajów Europy Wschodniej już przed rokiem 2009. Sugestia ta wyrażona przed trzema tygodniami przez Gerda Andresa (SPD), sekretarza stanu w berlińskim Ministerstwie Pracy i Spraw Socjalnych, wywołała burzę komentarzy zarówno nad Szprewą, jak i na wschód od Odry. O ile w Niemczech opinie są podzielone, o tyle w Polsce możliwość zniesienia istniejących dotąd barier przyjęto na ogół ze zrozumieniem, tym bardziej że uparte blokowanie dostępu do niemieckiego rynku pracy uznawane jest przez znaczną część polskiej opinii publicznej za kolejny przejaw antypolskiej polityki rządu niemieckiego. Nie zagłębiając się tutaj w skomplikowaną materię dwustronnych relacji, trzeba jasno stwierdzić, że po pierwsze ochrona własnego rynku pracy pozostaje dobrym prawem każdego państwa, po drugie podobne kroki protekcyjne stosowane były od początku istnienia Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej i nie miały żadnego politycznego podtekstu.
Swoboda przemieszczania się siły roboczej jest wszak jednym z fundamentów integracji europejskiej. Już na początku istnienia EWG obawa Niemców i Francuzów przed - jak uważano - masowym napływem Włochów sprawiła, że zdecydowano się na stopniowe otwieranie rynku pracy. Życie pokazało, iż strach był przesadny. Ograniczenia swobody przemieszczania się zniesiono rok przed terminem, a jednym z pozytywnych skutków obecności Włochów w RFN okazało się wprowadzenie i to na trwałe ożywienia do nudnej niemieckiej kuchni.
Okresy przejściowe towarzyszyły także przyjmowaniu do Unii Grecji, Hiszpanii i Portugalii. Idąc tym tropem, także przy ostatnim poszerzeniu Unii Europejskiej zdecydowano się na pewne ograniczenia, pozostawiając poszczególnym państwom swobodę w określaniu długości ewentualnego okresu przejściowego, po przekroczeniu którego musi być wprowadzona bezwzględna równość w traktowaniu pracowników wywodzących się z państw członkowskich Unii Europejskiej. W przyjętym kompromisowym rozwiązaniu zastosowano formułę 2+3+2. Oznacza to, że najpóźniej w 2011 r. obywatele polscy, ubiegający się o pracę w jakimkolwiek państwie Unii Europejskiej, będą mogli liczyć na równoprawne traktowanie przez pracodawców.
Zgodnie z postanowieniami traktatu akcesyjnego już od 1 maja 2004 roku obywatele polscy mogą podejmować pracę we wszystkich nowych państwach członkowskich. Takie samo rozwiązanie przyjęły jedynie trzy kraje starej Unii Europejskiej: Irlandia, Szwecja i Wielka Brytania. Począwszy zaś od maja 2006 r. Polacy i obywatele innych państw członkowskich mogą legalnie podejmować pracę także w Finlandii, Grecji, Hiszpanii i Portugalii, a od sierpnia we Włoszech.
Z polskiego punktu widzenia szczególnie istotne były rozwiązania przyjęte w tym zakresie przez Republikę Federalną Niemiec. Niemała bowiem część polskiej opinii publicznej w każdej decyzji administracji niemieckiej, w tym także decyzji o charakterze stricte gospodarczym, dopatruje się drugiego dna.