Producenci ropy naftowej przekonują, że tak naprawdę 90 dolarów za baryłkę to wcale nie tak drogo, bo jeśli wziąć pod uwagę inflację i niski kurs dolara, to dla niektórych importerów jest ona nadal dosyć tania. Przypominają, że musiałaby kosztować 102,5 dol., żeby notowanie rzeczywiście było rekordowe. Konsumenci, którzy patrzą na ceny na dystrybutorach, nie mają powodu, aby się z nimi zgadzać. Półtora euro za litr benzyny przy niemieckiej autostradzie i około 4,5 złotego z polskiego dystrybutora to dużo pieniędzy. I nic nie wskazuje na to, by ropa miała zacząć tanieć. Nawet jeśli ceny spadną o kilka dolarów, to i tak będzie to efekt zagrania funduszy spekulacyjnych, które na dobre zawładnęły rynkami surowcowymi. I to one teraz, a nie popyt i podaż, decydują, kiedy ropa zdrożeje lub stanieje.
Na wsparcie swoich decyzji mają „sumę wszystkich strachów”, czynników geopolitycznych, które ujawniają się w większym lub mniejszym natężeniu. Armia turecka lada dzień znajdzie się na terytorium irackim w pogoni za partyzantami kurdyjskimi, w Nigerii zostanie porwany kolejny pracownik zachodniego koncernu (w sobotę taki los spotkał trzech cudzoziemców zatrudnionych w Shellu), w Iraku wybuchnie kolejny ropociąg – powody można wymieniać bez końca. To dlatego w ubiegłym tygodniu ropa drożała codziennie, a zwyżki cen nie powstrzymały nawet nieoczekiwane informacje o wzroście zapasów w USA. I dopóki energia ze źródeł alternatywnych – chociaż droższa, ale czystsza – nie zajmie należnego jej miejsca w gospodarce, dopóty o wszystkim, co dzieje się na tym rynku, będą decydowali spekulanci.
Rz: Co według pana musiałoby się wydarzyć, by na trwałe powstrzymać wzrost cen ropy?
Oliver Jakob: Przede wszystkim nie ma żadnego wytłumaczenia dzisiejszych wysokich cen ropy, chodzi raczej o techniczne sztuczki. I zgadzam się z OPEC, że droga ropa nie ma nic wspólnego z wielkością podaży na rynku.
Mówi pan, że nie ma podstaw do wysokich cen ropy, ale przecież są poważne zagrożenia dla produkcji i przesyłu: w Turcji lada dzień mogą wybuchnąć zamieszki, w Iraku niszczone są ropociągi, w Nigerii rebelianci porywają pracowników koncernów naftowych.Czy nie sądzi pan, że jest to zagrożenie właśnie dla produkcji?