Już na następnym posiedzeniu pod obrady Sejmu ma trafić projekt uchylający ustawę, która wprowadza obowiązkową zgodę władz lokalnych na każdy sklep większy niż 400 mkw.
Od września, kiedy weszła ona w życie, nie można nawet starać się o taką zgodę. Nie ma bowiem rozporządzenia określającego, jak mają wyglądać analizy dotyczące wpływu nowej inwestycji na lokalny rynek pracy czy infrastrukturę, które trzeba z wnioskiem złożyć. – Rozporządzenia nie będzie, skoro ustawa ma być uchylona – wyjaśnia Ministerstwo Gospodarki. To jednak nie musi być wcale takie proste – o ograniczenia, uderzające głównie w duże sieci, walczą organizacje reprezentujące głównie mniejsze firmy, np. Naczelna Rada Zrzeszeń Handlu i Usług, Polska Izba Handlu i Kongregacja Handlowo-Przemysłowa. – Pracujemy wspólnie nad nowelizacją, chcemy uściślić często zbyt ogólne i budzące wątpliwości sformułowania, jak np. brak definicji powierzchni sprzedaży – mówi Roman Dera, prezes NRZHiU.
W ustawie mają się też znaleźć wszystkie wymagania, które ma spełnić inwestor, aby uzyskać zgodę na budowę sklepu – część z nich miało określić sporne rozporządzenie, które jednak nie powstanie. Pozostanie próg 400 mkw., po przekroczeniu którego sklep podlega ograniczeniom. Ustawa będzie dalej obejmowała obiekty prowadzące jakąkolwiek działalność handlową; sklepy ogólnospożywcze jak też salony samochodowe i meblowe. Organizacje chcą utrzymania ustawy, gdyż w większości gmin nadal nie ma planów zagospodarowania przestrzennego i decyzje w sprawie nowych inwestycji podejmowane są chaotycznie.
Według nieoficjalnych informacji „Rz” organizacje kupieckie w najbliższych dniach mają się spotkać z przedstawicielami klubu PSL, aby poparł ich projekt nowelizacji. Ludowcy w poprzedniej kadencji głosowali za ustawą, teraz jednak ich koalicjant chce ją jak najszybciej uchylić. Klub PSL nie odpowiedział wczoraj na pytanie, czy poprze kupiecki projekt.
Ustawa od kilku miesięcy spędza sen z powiek branży. – Jeśli z powodu złego prawa Tesco nie będzie mogło wydać na inwestycje kilkuset milionów zł, to trafią one w inny region świata, np. do Azji. Tym samym 2,5 tys. nowych miejsc pracy powstanie na innej półkuli, a nie w Polsce – mówi Przemysław Skory, rzecznik Tesco Polska. Przygotowanie inwestycji trwa z reguły kilka lat, więc firma już przestała kontraktować usługi budowlane, ani nie zamawia sprzętu do planowanych sklepów, bo nie wiadomo, kiedy wznowi przygotowania do tych inwestycji.