Spór dotyczący połowów dorszy na Bałtyku Wschodnim trwa od niemal roku. Powodem są raporty Komisji Europejskiej, które wykazały, że polscy rybacy przekroczyli w 2007 r. swoje kwoty dorszowe o 8 tys. ton.

Wczoraj Komisja podała, jak ta ilość dorszy ma zostać jej zwrócona. Polska ma zrefundować w tym roku 10 proc. wielkości przełowionych dorszy, w latach 2009 – 2011 zaś po 30 proc. rocznie. To oznacza, że przyznana wcześniej kwota 12,5 tys. ton dorszy zostanie w tym roku zmniejszona o 800 ton. Polska będzie musiała ponadto składać bardzo dokładne raporty. Polscy rybacy, którzy w ostatnich miesiącach podporządkowywali się decyzjom Brukseli, teraz się burzą. Powodem są nie tyle okrojone limity, ile rozporządzenie, jakie 25 lutego wydała KE. Spowodowało ono, że dwa obszary na Bałtyku – u wybrzeży Szwecji, Litwy, Łotwy i Estonii – są zwolnione z restrykcyjnej polityki ochrony stad dorszy. Łowiący tam rybacy nie muszą składać raportów ani przestrzegać okresów ochronnych. Powodem są małe połowy w tamtym regionie. – Poparliśmy tę propozycję. Rozporządzenie ma zastosowanie do wszystkich statków, także polskich – podkreśla Roman Wenerski, dyrektor Departamentu Rybołówstwa w Ministerstwie Rolnictwa.

– Te regiony są o dzień drogi oddalone od naszych portów. Nie opłaca nam się tam łowić – zauważa Grzegorz Hałubek ze Związku Rybaków Polskich. Jego zdaniem rozporządzenie KE jest dowodem, że stada dorszy w Bałtyku nie są przetrzebione i należy przestać je chronić.