Polska dostała z Brukseli dofinansowanie na pięć akcji promocyjnych na rynku unijnym. Wartość kampanii to 15 mln euro. Na tle pozostałych państw członkowskich wypadamy średnio. W ciągu ostatnich trzech lat więcej programów miało od nas dziesięć krajów. – W 2007 r. Komisja Europejska zaakceptowała projekty dotyczące rynku wewnętrznego Unii na łącznie 77 mln euro. Na Polskę przypadła jedna siódma tej kwoty – mówi Piotr Kondraciuk, dyrektor Biura Promocji i Pomocy Żywnościowej w Agencji Rynku Rolnego (ARR).
Gorzej wypadamy w promocji poza Unią. Do tej pory Bruksela zaakceptowała trzy nasze wnioski na ok. 5,8 mln euro. W ubiegłym roku wartość wszystkich projektów na rynki pozaunijne sięgnęła 39 mln euro. Polska dostała zgodę na realizację tylko jednego za 2,3 mln euro. Złożyła go Unia Producentów i Przetwórców Przemysłu Mięsnego, która chce zachwalać zalety naszych wędlin i mięs w Korei Południowej i USA.
Nie jest wykluczone, że wnioski dotyczące promocji polskiej żywności poza UE trafią do ARR w turze kończącej się 31 marca 2008 r. Ostatnie trzy, które przed 15 lutego 2008 r. ARR przesłała do Brukseli, dotyczą rynku krajowego. Ministerstwo Rolnictwa chce za ok. 4 mln euro promować nasze produkty regionalne, Związek Prywatnych Przetwórców Mleka – sery z mleka krowiego i koziego (5,7 mln euro), a Stowarzyszenie Krajowa Unia Producentów Soków – spożycie owoców i warzyw (ok. 2 mln euro).
Bruksela pokrywa połowę kosztów kampanii promocyjnych. Kolejne 30 proc. kwoty pochodzi z budżetu krajowego. Producenci biorą na siebie jedynie jedną piątą wydatków.
Dla wielu organizacji zebranie wkładu własnego jest problemem. Dlatego Ministerstwo Rolnictwa przygotowało projekt ustawy o funduszach promujących mleko, mięso, warzywa i owoce, ryby oraz przetwory zbożowe. Rocznie ma trafiać do nich około 33 mln zł. Projekt budzi kontrowersje wśród przetwórców, którzy mieliby obowiązkowo wpłacać pieniądze na fundusze. Powód? To rolnicy, a nie oni mają mieć decydujący głos w sprawie ich podziału. Rząd zajmie się projektem prawdopodobnie w maju.