Rz: Polski węgiel zdrożał w tym roku średnio o 11 proc. i jego cena może jeszcze pójść w górę. Czy nie warto więc wrócić do planów zwiększania eksportu i zarobić? Jak na razie nasza sprzedaż zagraniczna utrzymuje się na poziomie 10 mln ton wobec blisko 20 mln ton jeszcze kilka lat temu.
Janusz Olszowski: Nie zwiększymy eksportu. Warto byłoby to zrobić, niestety, mamy za mało węgla – kopalnie nie mogą zerwać wieloletnich kontraktów z energetyką. Poza tym podwyżka naszych cen jest za mała (w eksporcie ceny też są ograniczone kontraktami – przyp. red.). Nadrobiliśmy jedynie wieloletnie zaległości cenowe, ale ta cena nie pozwala skutecznie zarabiać na węglu. Do cen, które w portach przekraczają 150 dolarów za tonę, nam daleko. Krajowe ceny węgla powinny być uzależnione od światowych, tak jak ceny pozostałych paliw – ropy czy gazu.
Polska z roku na rok traci silną pozycję dostawcy węgla w Unii Europejskiej i na świecie. Dlaczego tak się dzieje?
Mamy po prostu węgiel słabszej jakości – na przykład rosyjski jest czystszy. Mamy też ograniczone moce produkcyjne – nasz słaby potencjał to efekt tzw. restrukturyzacji górnictwa, która polegała głównie na zamykaniu kopalń, a nie zastanawianiu się nad ich przyszłością. Tymczasem np. USA czy Rosja zwiększają produkcję węgla.
Za to Niemcy zamykają kopalnie, planowo do 2018 r. Może u nas też to trzeba rozważyć, skoro i tak import węgla do Polski rośnie – i wynosi już ok. 7 mln ton rocznie?