Drugi dzień genewskich negocjacji „ostatniej szansy”, które mają przynieść liberalizację światowego handlu, zakończył się bez przełomu. Propozycja ograniczenia przez USA o 2 mld dol. do 15 mld rocznie subsydiów rolnych została uznana przez Brazylię oraz – jak wynika z informacji „Rz” – przez Komisję Europejską jako zbyt skromna. Indie określiły ją jako żart. Marian Fischer Boel, komisarz UE ds. rolnictwa, ocenia, że oferta USA „nie jest niczym nowym”, bo reszta negocjatorów domaga się zmniejszenia subsydiów do 13 mld dol. Zdaniem Susan Schwab, amerykańskiej pełnomocnik ds. handlu, USA nie mogą już wiele więcej uczynić. – Tym cięciom musi towarzyszyć prawdziwe otwarcie rynków przez pozostałe kraje – mówi Schwab.
Sytuację podobnie ocenia unijny komisarz ds. handlu, Peter Mandelson. Według niego cięcie ceł rolnych do 60 proc. obecnej wysokości, co zaproponował w ostatni poniedziałek, to propozycja, która i tak spotyka się z protestami krajów UE i „nie będzie długo leżała na stole”.
Kraje rozwijające się uważają, że to od nich wymaga się poświęcenia zarówno w przypadku rynku rolnego, jak i towarów przemysłowych, podczas gdy najbogatsi „bawią” się miliardami dolarów. Zdaniem większości negocjatorów poważne rozmowy zaczną się dopiero dzisiaj. Do Genewy wróci bowiem hinduski minister handlu Kamal Nath, jedna z kluczowych postaci toczącej się rundy z Dauhy.
Propozycja komisarza Petera Mandelsona, by średnio o 60 proc. zmniejszyć unijne cła na artykuły rolne, jest bardzo krytykowana. Polska chce, by cięcia taryf były dla nas jak najmniej bolesne. Walczymy o zapewnienie ochrony celnej m.in. dla mięsa wieprzowego, wołowego, mleka, zbóż i owoców miękkich.
Naszym najważniejszym celem jest zapewnienie, by rolnicy w przyszłości otrzymywali pomoc w ramach dopłat bezpośrednich do ziemi. Musi także powstać fundusz, który umożliwi rolnikom miękkie lądowanie, czyli zapewni dotacje w okresie przejściowym, po zniesieniu ochrony celnej rynku.