– Część opłat jest naturalna, ale spora część jest sztucznie kreowana – uważa Janusz Olszowski, prezes Górniczej Izby Przemysłowo-Handlowej (GIPH), autor raportu. – Gdyby niektórych opłat nie było, górnictwo nie musiałoby np. walczyć o dotacje na inwestycje początkowe, których państwo (chodzi o 400 mln zł – red.) na 2009 r. mimo obietnic nie przyznało.
Najwięcej kontrowersji wzbudza tzw. podatek od wyrobisk – według prawa dziura w ziemi, jaką jest wyrobisko, to nieruchomość. A od tej podatek trzeba płacić. Zaległe opłaty kopalń (przez cztery lata sprawa nie była wyjaśniona) wynoszą ponad 1 mld zł. Blisko 700 mln zł rocznie pochłaniają składki na Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.
– Każdy przedsiębiorca zatrudniający 6 proc. niepełnosprawnych jest zwolniony z tych opłat, a w kopalniach to nierealne – tłumaczy Olszowski. – 6 proc. liczy się bowiem od ogólnej liczby zatrudnionych, a w kopalni przecież 90 proc. ludzi pracuje pod ziemią.
Dla przykładu – największa spółka górnicza w Europie, Kompania Węglowa, zatrudnia 63 tys. ludzi. By była zwolniona z opłat na PFRON, musiałaby zatrudnić 3780 niepełnosprawnych, co możliwe jest tylko na powierzchni. A liczba zatrudnionych w administracji w skupiającej 16 kopalń KW sięga ok. 6 tys.
– To nie jest tak, że nie chcemy płacić na PFRON, ale może warto by w tak specyficznych zakładach naliczać wpłaty w zależności od zatrudnienia na powierzchni – mówi Mirosław Kugiel, prezes KW.