Sklepy w centrach outletowych ma większość znanych marek. I choć znaleźć w nich można końcówki serii czy rzeczy pozostałe po wyprzedażach, to dzięki znacznie niższym cenom – obniżki sięgają nawet 80 proc. wobec ceny wyjściowej – ich popularność szybko rośnie.
– Od początku roku obserwujemy systematyczny wzrost liczby klientów. We Wrocławiu liczba odwiedzających zwiększyła się rok do roku o 27 proc., a kupujących o 12 proc. Wzrost zanotowały również centra w Warszawie i Luboniu pod Poznaniem – mówi Barbara Topolska, dyrektor generalny Neinver Polska, do której należy sieć Factory.
W Polsce działają też centra Fashion House – w Piasecznie w tym roku liczba klientów wzrosła o 8 proc., z kolei w Gdańsku o niemal 5 proc. – Outlety uzupełniają ofertę regularnych centrów handlowych, pozwalając markom na dotarcie do jak najszerszej grupy klientów. W dobie oszczędzania zyskują też coraz większe grono lojalnych klientów oraz silniejszą pozycję na rynku – mówi Anna Hofman, negocjator z działu powierzchni handlowych Cushman & Wakefield. Jak podaje firma, w Polsce na koniec ub. r. działało sześć tego typu centrów o powierzchni ponad 70 tys. mkw.
Zgodnie z prognozami do 2010 r. powstanie kolejnych 20 tys. mkw. Na brak klientów nie narzekają także niewielkie outlety w centrach miast, gdzie można kupić znacznie taniej końcówki serii znanych marek, jak Diesel, Calvin Klein, Lacoste czy Furla. Mocną pozycję zdobyła też sieć Vabbi, należąca obok marek Deep czy Hot Oil do spółki Semax. Sąd rozpatruje już jednak wniosek o ogłoszenie upadłości firmy.
Potentaci też nie rezygnują z rozwoju – w marcu zakończyła się rozbudowa Fashion House w Sosnowcu, pod koniec roku zakończy się także w Gdańsku. Neinver planuje zaś zbudować dwa kolejne centra Factory – w Warszawie i Krakowie.