Tylko tydzień został pracownikom największej polskiej firmy paliwowej na podjęcie decyzji o rezygnacji z pracy w zamian za odprawę.
Ci, którzy od 20 lat są zatrudnieni w Orlenie, mogą dostać 90 tys. zł i trzymiesięczną pensję. Krótszy staż pracy oznacza niższą odprawę. Jeśli zainteresowani będą zwlekać z decyzją, to kwota odszkodowania spadnie. Ale związkowcy, którzy zaakceptowali program dobrowolnych odejść, mają wiele wątpliwości co do jego realizacji. – Otrzymujemy niepokojące informacje od pracowników, że są nakłaniani do korzystania z programu przez kierowników, którzy argumentują, że i tak ich etaty pod koniec roku zostaną zlikwidowane – mówi “Rz” Walenty Cywiński, szef zakładowej “Solidarności” w Orlenie.
– Uważamy to za jasny sygnał, iż program dobrowolnych odejść oznacza w praktyce rozpoczęcie restrukturyzacji w koncernie. A w takiej sytuacji pracownikom należą się wyższe odprawy – dodaje.
[wyimek]Zarząd w strategii ma zapisaną restrukturyzację zatrudnienia. W ciągu pięciu lat chce je zmniejszyć o 19 proc. Ze względu na trudną sytuację ogranicza wydatki, m.in. na inwestycje. [/wyimek]Cywiński przypomina, że w PKN obowiązuje ciągle porozumienie z 2006 r., zgodnie z którym odchodzący z pracy mają prawo otrzymać po 4 tys. zł za każdy przepracowany rok w firmie, a do tego kwotę podstawową – 50 tys. zł. Zatem osoby z 20-letnim stażem pracy powinny dostać 130 tys. zł.
Zakładowa “S” w liście do prezesa PKN Orlen Jacka Krawca zażądała wyjaśnień i rozmów w tej sprawie. – Nie chodzi tylko o wysokość odprawy, ale też o wymuszanie decyzji na pracownikach – zaznacza Cywiński.