[b]"Rz": Drugi kwartał był dla wielu państw znacznie lepszy niż początek roku. Na tej podstawie wielu ekonomistów ogłosiło koniec kryzysu, czy to nie jest przedwczesne?[/b]
[b]Stanisław Kluza:[/b] Nadzór nad rynkiem finansowym zawsze powinien dmuchać na zimne i dostrzegać możliwe ryzyko. Należy zwrócić uwagę na to, że gospodarka Polski – choć wypada zdecydowanie lepiej na tle innych państw – to jednak jest w jakimś stopniu uzależniona od koniunktury w innych państwach. Jeżeli te państwa przeżywają obecnie znaczne spowolnienie, to będzie to miało wpływ na naszą gospodarkę. W mojej ocenie czeka nas jeszcze przynajmniej kilka kwartałów, w których trzeba bardzo skrupulatnie przyglądać się bezpieczeństwu finansowemu i obserwować wpływ tego, co się dzieje za granicą, na naszą koniunkturę. Obawiam się, że niekoniecznie wzrost gospodarczy w Polsce w kolejnych kwartałach będzie tak wysoki, jak niektórzy głoszą.
[b]Gdzie tkwią zagrożenia?[/b]
Zawsze w takich sytuacjach pewnym ryzykiem jest spięcie się budżetu i widzimy, że pewne niepokoje w tym zakresie są już przez resort finansów wyrażane. Z punktu widzenia nadzoru finansowego musimy zwracać baczną uwagę na bezpieczeństwo sektora finansowego mierzone zdolnością podmiotów do regulowania swoich zobowiązań. Istnieje zawsze niebezpieczeństwo wzrostu ryzyka pogorszenia się współczynników wypłacalności bądź wzrostu tzw. należności zagrożonych i pod obserwacją. Myślę, że taki właśnie proces zajdzie, ale mam nadzieję, że będzie pod kontrolą.
[b]Rok 2010 ma być najgorszym dla budżetu państwa i całego sektora finansów publicznych. Czy może to wpłynąć na sytuację banków?[/b]