Tylko ten jeden problem pozostał do rozwiązania w polsko-rosyjskich negocjacjach o dodatkowych dostawach gazu. Ale jest na tyle istotny, że skutecznie blokuje całe porozumienie. Pojawiające się opinie, że to jedynie „sprawy korporacyjne”, nie do końca są prawdziwe.
Formalnie spłata zaległych należności za tranzyt rosyjskiego surowca przez Polskę jest rzeczywiście elementem relacji handlowych między rosyjskim Gazpromem a spółką EuRoPol Gaz, która eksploatuje polski odcinek rurociągu jamalskiego. W praktyce jednak na szczeblu obu firm ta kwestia wydaje się nie do załatwienia. Powodów jest kilka, a bez znajomości specyfiki sytuacji nie sposób ich zrozumieć.
Specyfika wynika z jednej strony z układu właścicielskiego – do Gazpromu należy 48 proc. udziałów EuRoPol Gazu. A z drugiej – z faktu, że ten rosyjski koncern wyliczył opłaty za transport swojego paliwa rurociągiem jamalskim według własnych kalkulacji. A że były one inne od tych, jakie stosowała sama spółka, to różnica sięgnęła 80 mln dolarów (za okres 2006 – 2008). EuRoPol Gaz „wygrał” w sądzie spór o zapłatę na razie pierwszej części należności – ponad 20 mln dolarów za 2006 r., i liczy na kolejne wygrane. Dlatego prezes tej spółki nie zamierza rezygnować z odzyskania od strony rosyjskiej pieniędzy. Równocześnie władze Gazpromu, jak wynika z nieoficjalnych informacji, w czasie dotychczasowych spotkań kategorycznie zapowiedziały, że nic nie zamierzają oddawać. Argumentują, że wyliczenie stawek tranzytowych było właściwe. Różnica w należnościach to skutek innego spojrzenia na dochody EuRoPol Gazu od tego, jaki ma sama spółka i jej polski udziałowiec (PGNiG – 48 proc.). Według strony rosyjskiej EuRoPol Gaz powinien osiągać przychody zapewniające minimalny zysk, pokrywający potrzeby bieżącej działalności.
A skoro opinia Gazpromu w tej kwestii jest niezmienna, nie należy liczyć na to, że ten rosyjski potentat zechce wpłacić choćby część zasądzonych należności. Oczywiście, należy szukać możliwości rozwiązania tej kwestii, ale do tego potrzebna jest wola obu stron. Wyjściem byłoby polubowne i pozasądowe załatwienie problemu. Jednak strona rosyjska zdaje sobie sprawę z faktu, że jako jedyna może zapewnić dodatkowe dostawy gazu dla naszego kraju. Dlatego może długo przeciągać sprawę należności wobec EuRoPol Gazu. Tymczasem polski prezes EuRoPol Gazu nie może odstąpić od żądania zwrotu należności, bo sprawą mogłaby się zająć prokuratura.
Konsekwentne „niet” Gazpromu może spowodować, że trwający w negocjacjach gazowych pat potrwa jeszcze długo. A jest groźny dla całej gospodarki. Ta potrzebuje dodatkowych dostaw surowca. Nawet zakładając optymistycznie, że w kolejnych tygodniach zima będzie łagodna i gazu wystarczy nam do marca, to potem też trzeba będzie zacząć napełniać magazyny.