– Wszystko zależy od sytuacji na rynkach, ale niewykluczone, że emisja ruszy w tym roku. 750 mln zł obligacji terminowych w programie pięcioletnim możemy sprzedać jednorazowo lub w transzach, 300 mln zł to obligacje obrotowe – mówi „Rz" Artur Trzeciakowski, wiceprezes finansowy KHW. – Wraz z otrzymaniem pierwszych pieniędzy ukończymy emisję obligacji węglowych spłacanych surowcem. Potrzebujemy jeszcze zgody WZA (minister gospodarki – red.) na emisję i zgody resortu skarbu na ustanowienie hipoteki na nieruchomościach. Związkowcy podnosili, że zastawem obligacji może być węgiel lub akcje spółki.
– Nie możemy obligacji zabezpieczyć akcjami, bo to obligacje zwykłe, niezamienne na akcje. Nie zabezpieczymy ich też ani zastawem na złoże, ani na koncesji. Zastaw koncesji zablokowałby nam wydobycie, a banki wydobycia prowadzić nie mogą – tłumaczy Trzeciakowski. – Zabezpieczeniem obligacji mogą być nasze nieruchomości, zastaw na zwałach węgla czy cesje z kontraktów, a więc takie zabezpieczenia, które stosujemy w przypadku kredytów.
Spółka jest już po pierwszych rozmowach z bankami i producentami maszyn górniczych. Jeśli emisja się powiedzie, wejście KHW na giełdę w celu pozyskania kapitału nie będzie już aż tak pilne. Dlatego datą debiutu staje się teraz 2013 r.
KHW podtrzymuje, że w tym roku może mieć 200 mln zł zysku netto, choć IV kw. z powodu zagrożeń pożarowych w dwóch kopalniach może być dla spółki trudniejszy (po dziewięciu miesiącach KHW miał 155 mln zł zysku netto, wydobycie wzrosło o 680 tys. ton rok do roku).
Firma spłaca też przeterminowane długi. – Na koniec września mieliśmy ich 83,4 mln zł z odsetkami, rok wcześniej było to 262 mln zł. Nie damy sobie wmówić, że przesuwamy je w inne miejsce, bo spółka notuje rzeczywisty spadek zobowiązań. Na koniec września mieliśmy ich niespełna 1,4 mld zł wobec 1,68 mld zł rok wcześniej – mówi Trzeciakowski.