– To koszmar z tym via Tollem. System kilkakrotnie policzył mi podwójnie i potrójnie za przejazd przez bramkę w Bielanach Wrocławskich – mówi Leszek Luda z Wrocławia, właściciel firmy z trzema tirami. – A kolegom system pobrał niedawno znienacka po 2,5 tys zł.
33 razy bramka
Działający od 1 lipca program via Toll, czyli elektroniczny system pobierania opłat od ciężarówek na płatnych odcinkach dróg, miał uprościć, unowocześnić i uszczelnić system pobierania opłat. Ale tak nie jest.
Jego wdrażanie przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad oraz firmę Kapsch od początku rodziło kłopoty. Pisała o tym „Rz". Kapsch m.in. nie zdążył na czas z montowaniem bramownic, potem okazało się, że trzeba je zasilać z przydrożnych generatorów, bo firma nie zdążyła z procedurami umożliwiającymi pobór prądu z sieci energetycznej.
Prawdziwą burzę wywołały jednak sygnały od przewoźników, że system masowo generuje błędy. Bo odnotowuje np. przejazdy fikcyjne (bramki rejestrowały pojazd w dwóch miejscach), błędnie taryfikuje opłaty ze względu na emisję spalin albo wykazuje brak opłaty. Najczęściej wielokrotnie nalicza opłaty za ten sam przejazd. Problem już we wrześniu podnosiły lokalne media, np. „Gazeta Krakowska" opisywała, że na trasie między Olkuszem a Dąbrową Górniczą system zawyżał liczbę przejechanych kilometrów.
Wady via Tolla narażają kierowców nie tylko na zawyżone rachunki, ale też na astronomiczne mandaty (3 tys. zł za jeden nieopłacony przejazd).